Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 2 °C pogoda dziś
JUTRO: 2 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Mieszkańcy Korsz nadal boją się o swoje zdrowie

Jeden z protestów mieszkańców Korsz. Fot. archiwum

Radni powiatu kolejny raz zaapelowali do przewodniczącego sejmiku województwa o cofnięcie pozwolenia na prowadzenie wytopu ołowiu w Korszach.

Radni boją się, że tamtejszy zakład utylizacji akumulatorów zatruwa podziemne źródła, które zaopatrują miasto w wodę – relacjonuje Henryk Rechinbach, lider protestujących mieszkańców Korsz: – Radni uznali, że to jest jedyna metoda zabezpieczenia tego ujęcia wody przed zatruciem. Z zarzutami, jakie przedstawia część mieszkańców nie zgadza się kierownictwo firmy. Przekonuje, że zakład nie jest trucicielem. Przypomnijmy, że mieszkańcy od prawie trzech lat domagają się zamknięcia zakładu utylizacji akumulatorów w Korszach. Należy on do spółki Sznajder Batterien. Ich zdaniem emituje niebezpieczne związki ołowiu. W tej sprawie złożyli pozwy cywilne do Sądu Okręgowego w Olsztynie.

Niektórzy mieszkańcy Korsz podważają legalność funkcjonowania zakładu i zarzucają bezczynność instytucjom odpowiedzialnym za nadzór nad nim. Protesty w Korszach nasiliły się pod koniec 2013 roku. W związku z licznymi skargami lokalny samorząd postanowił sfinansować badania krwi na zawartość ołowiu. Władze miasta informowały potem, że badania wykazały przekroczone normy zawartości ciężkiego metalu u 36 mieszkańców. Takie badania zrobił też Henryk Rechinbach, który dwa lata temu wyprowadził się z Korsz. – Co 10 miesięcy było tempo wzrostu na poziomie 100%. – powiedział naszemu reporterowi. Mieszkańcy chcą, żeby sąd ustalił, czy zakład miał wpływ na pogorszenie ich stanu zdrowia, bo dwa lata temu przekroczone zostały normy emisji ołowiu. Twierdzą, że mają na wszystko dowody. Gdyby sąd wydał orzeczenie na ich korzyść wówczas będą domagali się odszkodowania od spółki.

Mecenas Radosław Nysztal podkreśla, że takie rozstrzygnięcie w postępowaniu grupowym jest skuteczne wyłącznie w odniesieniu do członków grupy, którzy wystąpili z takim roszczeniem. – Owszem inne osoby mogą się powoływać na tę decyzję, ale sąd w odrębnych procesach nie będzie związany tym ustaleniem w odniesieniu do innych mieszkańców Korsz. Mieszkańcy twierdzą też, że zakład wyrabia roczne normy w miesiąc.

Spółka twierdzi, że jest zupełnie odwrotnie – To, do czego dopuszcza nas pozwolenie zintegrowane, wykorzystujemy w 2-3%. Nie ma takich przekroczeń. Są zupełnie inne badania, które pokazują, że w innych miejscach Korsz, nie związanych z naszym zakładem, są większe pomiary ołowiu niż u nas. Tylko tam to nikomu nie przeszkadza, bo nie chodzi tak naprawdę o życie i zdrowie, tylko o jakąś politykę, której nie jestem w stanie zrozumieć. Jeśli jest gdzieś 200 jednostek, a przy zakładzie 50, to dlaczego nikomu nie przeszkadza to 200? – Pytał retorycznie radca prawny firmy Sznajder Marek Łepkowski.

Spółka widzi możliwość porozumienia z mieszkańcami jeśli protestujący uwierzą, że nie dzieje im się krzywda – podkreślał Konrad Sznajder, wiceprezes zarządu. – Wtedy będzie pole do rozmowy i zrozumienia jaki jest faktyczny stan ich zdrowa. Będziemy mogli ustalić jak możemy pomóc mieszkańcom, żeby żyło im się lepiej – mówił Konrad Sznajder.

To może być proces, który będzie trwał długie miesiące. Oprócz 17 mieszkańców, którzy są stroną sąd będzie musiał wysłuchać także biegłych. Odrębne postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura.

(mlewin/as)

Więcej w Korsze, ołów
Więzienie
Nowe fakty w sprawie zabójstwa w Korszach

Przeciwko podejrzanemu o brutalne morderstwo w Korszach toczyło się już jedno śledztwo, pojawiają się też wątpliwości, czy był zdrowy psychicznie - podaje prokuratura. W piątek w...

Zamknij
RadioOlsztynTV