Znowu o Beatlesach
O nikim tak często nie piszę jak o Beatlesach, ale gdy jest ku temu okazja, to czemu nie. Ostatnio czyli w ubiegłym roku pojawił się nowy film znanego amerykańskiego reżysera Rona Howarda „Eight days a week. Touring years”.
To dokumentalny film o Beatlesach, opowiadający o tym jak zespół powstał, jak rozwijała się jego kariera i jak skończyła. Jesienią dokument Howarda był w kinach, obecnie jest dostępny na domowych nośnikach. Nie muszę chyba pisać, że jest to bardzo dobry dokument filmowy, dodam, że jest zrealizowany w niezwykle klasyczny sposób. Zdjęcia archiwalne, połączone z wypowiedziami żyjących świadków tamtych wydarzeń. Howard opowiada o Beatlesach i epoce o tym jak grali, jak żyli i jak wyglądał świat wokół Fantastycznej Czwórki a wyglądał niezwykle interesująco.
Podział świata na dwa obozy polityczne, zagadkowa śmierć prezydenta Kennedyego, podbój kosmosu, bunty młodzieżowe, czasy kontestacji, walka z podziałami rasowymi, wojna w Wietnamie. Awans młodego pokolenia konsumentów wszystkiego od muzyki pop, po nowe samochody. Pojawiło się nowe, świadome swej potęgi i władzy pokolenie. Beatlesi byli wtedy najpopularniejszym zespołem świata, który z łatwością podbijał serca młodzieży na całym świecie a tym najważniejszym światem była Ameryka. I pojawiło się pytanie jak nas tam przyjmą? Odpowiedź była prosta, Ameryka czterech chłopców z Liverpoolu po prostu pokochała, ich muzykę, styl, zachowanie, ten teatr, stworzony przez przemysł muzyczny, przez producentów i wydawców płyt, przez przemysł filmowy i nas konsumentów. Film pokazał to wszystko a nawet więcej, bo uruchomił wspomnienia. Ja sam nigdy Beatlesów na scenie nie widziałem, za młody i w Polsce nie grali, natomiast byłem na warszawskich koncertach Ringo Starra i Paula McCartneya. Były to niezapomniane widowiska, zwłaszcza koncert McCartneya, było to spełnienie muzycznych marzeń, po prostu trafiłem do popkulturowego nieba. Film Howarda jest tego dopełnieniem, oczywiście dla miłośnika i słuchacza muzyki The Beatles.
Co tam na polu literackim ? A czytam sobie „Najdłuższą noc” Bukowskiego i Dutkiewicza, dobry, mroczny kryminał, opisujący Kraków początku wieku i wyjątkowo okrutną serię morderstw, która sparaliżowała strachem społeczność krakowską. Wyjątkowa lektura.
Kinoman.