Tak naprawdę szerszenie pogryzły niemal wszystkich, tylko nie każdy uznał za stosowne zgłosić się po pomoc medyczną. Pogryzieni wpisali się na listę. Brakuje na niej zaledwie kilku nazwisk więc sądzę, że tylko kilka osób oszczędziły
– powiedział organizator imprezy Jacek Kiśluk.
Dodał, że trasa była sprawdzona kilka razy, a szerszenie zaatakowały, gdy uczestnicy biegu wracali. W imprezie „Biegam bo lubię” brało udział 77 dorosłych i 28 dzieci. Jacek Kiśluk zapewnił, że osoby, które nie skorzystały z pomocy medycznej zrobiły to na własne życzenie, ponieważ nie czuły się źle.
Pomoc medyczna i straż pożarna pojawiły się niemal natychmiast. Naprawdę jestem pełen uznania jak szybko i profesjonalnie działali. Każdemu potrzebującemu została udzielona pomoc medyczna. Nikt z biegaczy nie okazał się być uczulonym na jad szerszeni.
– powiedział organizator imprezy.
Jacek Kiśluk, który podobne imprezy biegowe organizuje od lat, powiedział, że trasa biegu była wiele razy sprawdzana, także dziś przed startem.
Co więcej, cały bieg raz przebiegł tą trasą i nie doszło do żadnego ataku. Szerszenie zaatakowały, gdy biegacze wracali tą samą drogą. Był to około 3 kilometry trasy
– dodał.
Według organizatora imprezy szerszenie miały gniazdo w dziupli rosnącego przy drodze drzewa, około pół metra nad ziemią.
Autor: PAP
Redakcja: B.Świerkowska-Chromy