Sprawa tajemniczego zaginięcia rozwiązana. To było zabójstwo
Prokuratura w Biskupcu chce aresztowania na trzy miesiące trójki osób podejrzanych o zabójstwo i zacieranie śladów mordu w garbarni w Bisztynku.
Dziś postawiła zarzuty dwóm mężczyznom. Kobieta – Beata B. już wcześniej usłyszała zarzut znieważenia zwłok i zacierania śladów. Grozi za to do 5 lat więzienia. Jeden z mężczyzn Eugeniusz B. jest zatrzymany pod zarzutem pozbawienia życia Marka S. przez uderzenie go jakimś narzędziem w głowę, w efekcie czego ofiara zmarła. Następnie przy pomocy noża kuchennego zabójca poćwiartował jego zwłoki i wywiózł je do zakładu utylizującego odpady, gdzie zostały spalone.
Drugiemu z mężczyzn Wojciechowi Z., podobnie jak Beacie B, zostały przedstawione zarzuty zacierania śladów zbrodni. Oboje przyznali się do zarzucanych im czynów i złożyli wyjaśnienia, które będą jeszcze sprawdzane. Zabójca – Eugeniusz B. nie przyznał się do popełnienia zbrodni i złożył obszerne wyjaśnienia, w których twierdził, że to Marek S. zaatakował go niebezpiecznym przedmiotem.
Do zbrodni doszło podczas alkoholowej imprezy. Za zabójstwo grozi dożywocie.
Przypomnijmy. Od kwietnia policjanci poszukiwali 44-letniego mieszkańca Bajdyt w gminie Bartoszyce. Jego zaginięcie zgłosił kolega policjant, którego zaniepokoiła długa nieobecność znajomego. Sprawdzono wiele miejsc, ale mężczyzny nie odnaleziono.
W końcu policjanci trafili do garbarni w Bisztynku, w której pracował 44-latek. Okazało się, że w marcu, szef tego zakładu zorganizował imprezę alkoholową, podczas której mężczyźni pokłócili się i Eugeniusz B. miał uderzyć 44-latka metalowym prętem. Wtedy pracownik upadł na podłogę i zmarł. 52-latek chcąc ukryć ciało pracownika miał włożył je do skrzyni, zakrył skórami, a potem wywieźć prawdopodobnie do województwa kujawsko-pomorskiego. Tam w zakładzie utylizującym odpady i produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego, ciało zostało spalone.
W związku z tą sprawą policjanci zatrzymali 3 osoby. To właśnie pracodawca zaginionego mężczyzny, jego 41-letnia konkubina i 39-latek, który także pracował w garbarni. Wszyscy byli uczestnikami imprezy feralnego dnia.
(wch/mwis/bsc/as)