A. Ryński: potrzebna jest konsekwentna polityka przeciwpowodziowa
Lipcowa powódź w Elblągu, Tolkmicku, powiecie elbląskim i na Żuławach pokazała, jak bezradni wobec natury bywamy. Woda wdarła się na ulice, zalewała piwnice i samochody, a mieszkańcy przez wiele dni walczyli ze skutkami żywiołu. Podczas rozmowy w elbląskim studiu Radia Olsztyn dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku, Andrzej Ryński, nie ukrywał: była to sytuacja wyjątkowa.
– Średnio spadło 140 milimetrów deszczu na metr kwadratowy. To aż 280 procent normy. Stradanka czy Kumiela – na co dzień spokojne rzeczki – w kilka godzin zmieniły się w górskie potoki – tłumaczył.
Żuławy mają jednak swoją specyfikę – tu nie chodzi tylko o opady, ale także o ukształtowanie terenu. – Elbląskie Żuławy leżą nawet dwa metry poniżej poziomu morza. Woda nie odpływa naturalnie, trzeba ją wypompować. Ziemne wały, przy tak dużym ciśnieniu, po prostu nie wytrzymały – dodał dyrektor.
Czy można było tego uniknąć? Samorządowcy podnosili, że rzeki nie były czyszczone. Ryński odpowiada ostrożnie: – Można było trochę poprawić sytuację: wykosić brzegi, usunąć piach. Ale przy takiej ilości deszczu to i tak by nie wystarczyło. Woda po prostu musiała się wylać.
Rozwiązaniem ma być budowa suchego zbiornika retencyjnego na Kumieli. – Zbiornik mokry, który planowano wcześniej, obniżałby falę powodziową o cztery centymetry. To praktycznie nic. Zbiornik suchy pozwala na zmniejszenie jej nawet o trzydzieści centymetrów. To nie jest stuprocentowa ochrona, ale znacząco poprawia bezpieczeństwo – przekonuje Ryński.
Problemem pozostają pieniądze. – Na utrzymanie Żuław potrzebujemy około 60 milionów złotych rocznie, a otrzymujemy połowę. Dlatego zaproponowaliśmy dziesięcioletni program finansowania. Tylko stabilne środki pozwolą nam działać systemowo, a nie zrywami – mówił dyrektor RZGW.
Na liście wyzwań znajduje się także awaria Kanału Elbląskiego. Przerwany wał przy pochylni Kąty spowodował zamknięcie całej drogi wodnej. – Już wcześniej obserwowaliśmy tam przesiąki. Dokumentacja była gotowa, ale zabrakło środków na realizację. Teraz planujemy rewitalizację całego kanału – jej koszt to 260 milionów złotych – wyjaśnił Ryński.
Wnioski? Potrzeba nie tylko doraźnych interwencji, ale też konsekwentnej polityki przeciwpowodziowej. – Musimy działać tak, aby mieszkańcy nie bali się każdej większej ulewy. Retencja, finansowanie i współpraca z samorządami – to jedyna droga – podsumował dyrektor.
Posłuchaj rozmowy Anety Pastuszki
Autor: A. Pastuszka
Redakcja: A. Niebojewska


























