Łowy Krzysztofa Mikundy
Niedzielny poranek
Boską cząstką mojego życia nie okazał się bozon, ani kwark, ani hadron, a właśnie niedzielny poranek.
Niedziela zaczęła się szczególnie rano, ponieważ Janek – kumpel, myśliwy, zaproponował mi wspólne wyjście na polowanie. On z bronią twardą i ja z aparatem. Wyruszyliśmy o 3.00. Już po pięciu minutach byłem przekonany, że wybrana przez Janka pora, była najwłaściwszą z najwłaściwszych!
Oglądanie przyrody na ponad godzinę przed wschodem jest oczywiście nieopisanym przeżyciem, ale tego dnia było to szczególnie atrakcyjne doznanie. Świat był skąpany w mgłach, a wszystko pogrążone w półmroku. Zabrakło jedynie psa Baskervillów. Aby przybliżyć klimat, który mi towarzyszył, wykonałem kilka utrwaleń otaczającej przyrody. Ostatnie kadry powstały nieco później.
Posłuchaj opowieści Krzysztofa Mikundy:
(as)