Na Zachodzie bez zmian
„Na Zachodzie bez zmian” – to tytuł jednej z moich najważniejszych życiowych lektur, powieść napisana przez Ericha Marię Remarqua. Zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, przeczytałem ją w odpowiednim wieku, mając 18-19 lat.
Jej wymiar – głęboko antywojenny, pacyfistyczny – był dla mnie niezwykle ważny. Oczywiście przez lata wiele się zmieniło i czas Wielkiej Wojny – bo o tym jest powieść Remarqua i kolejna jej ekranizacja dokonana przez niemieckiego reżysera Edwarda Bergera (film był w kinach, aktualnie w powszechnym streamingu) – więc właśnie czas Wielkiej Wojny jest różnie oceniany.
To my, Polacy, odzyskaliśmy niepodległość w wyniku klęski Austro-Węgier, Rosji, Niemiec, choć oczywiście nie tylko my, chociażby także i Czechosłowacy – tak wtedy o naszych południowych sąsiadach mówiono – czy Jugosłowianie oraz inne europejskie narody. Nie chcę pisać o historii Europy, tylko o nowej adaptacji legendarnej powieści. Niemcy nakręcili „Na Zachodzie bez zmian” z niesamowitym rozmachem, realizmem, film jest niemal naturalistyczny, niezwykle okrutny, a przy okazji wyjątkowo plastyczny, malarski, czasem niemal bajkowy w sensie pokazywanej w sposób artystyczny rzeczywistości, otaczającej walczących żołnierzy na froncie zachodnim gdzieś we Francji.
Europa przed Wielką Wojną – obecnie I wojną światową – nie doświadczyła jeszcze takiej ofiary krwi i zniszczeń. Film opowiada o losach grupy niemieckich maturzystów, którzy trafili na front we Francji i o ich przeżyciach, o tym, jak stali się maszynami do zabijania, jak zabrano im nie tylko młodość, ale także wszystko, czym żyli do tej pory. Nie tylko masowo ginęli na wojnie – po pierwsze stracili człowieczeństwo.
Okropności wojny już wielokrotnie pokazywano na dużym ekranie. Przypomnę Państwu tylko dwa, trzy tytuły: rewelacyjny obraz Sama Mendesa o I wojnie światowej „1917” („Na Zachodzie” jest podobnie zrealizowany), w którym chodzi o młodych Anglików, walczących na froncie w tym samym czasie i pewnie prawie tym samym miejscu na mapie Europy. Warto przypomnieć sobie znakomite amerykańskie seriale: „Kompania Braci”, „Pacyfik” czy z zupełnie innej beczki „Paragraf 22” lub przypomnieć sobie, moim zdaniem rewelacyjny, tegoroczny film Jacka Bławuta „Orzeł. Ostatni patrol”. Wspomnieć można też „Szeregowca Ryana”. Ostatnie tytuły, które wymieniłem, to jednak filmy o II wojnie światowej, które zdecydowanie łatwiej zrealizować, niż opowieści o Wielkiej Wojnie.
Myślę, że warto docenić „Na Zachodzie bez zmian” zwłaszcza aktorstwo – nie ma tu gwiazd, ze znanych nazwisk pojawia się zaledwie Daniel Bruhl, ale aktorstwo jest tu na najwyższym poziomie. Trzeba podkreślić rolę młodego austriackiego aktora Felixa Kammerera, który wcielił się w postać głównego bohatera Paula Baumera. Felix ma przed sobą wielką karierę, nie tylko w filmach niemieckojęzycznych. Proszę Państwa, śmiało to piszę – „Na Zachodzie bez zmian” to jeden z lepszych filmów, jakie ostatnio widziałem. Czy będzie Oscar? Nie mam pojęcia, ale kto wie. Zobaczcie.
Kinoman