Wojna Królów
To kolejny wielki film o Czechach. Wielki, bo międzynarodowy, bo zrealizowany z prawdziwym rozmachem.
Czesi już robili takie filmy na przykład o II wojnie światowej: o lotnikach czy o żołnierzach walczących pod Tobrukiem. Wiedzą, jak robić tego typu filmy i jak je rozpowszechniać. Tym razem mamy do czynienia z czasami wyjątkowo odległymi, z czasami legendarnego generała – bohatera narodowego Czechów – Jana Żiżki, który nigdy nie przegrał żadnej bitwy i stał się bohaterem wojen husyckich. Dodam jeszcze, bo to jest istotne, Czesi do głównych ról zaangażowali międzynarodowe gwiazdy filmowe: Bena Fostera – popularnego amerykańskiego aktora. On właśnie zagrał Jana Żiżkę, w filmie pojawili się także Michael Caine, Til Schweiger , Matthew Goode i czeski aktor o międzynarodowej sławie Karl Roden.
Mamy średniowiecze, walki polityczne o władzę w Czechach, rozłam w Kościele katolickim, grę o tron czeski, o cesarstwo rzymskie, wpływy w ówczesnej, wyjątkowo okrutnej Europie, targanej rozlicznymi wojnami, także religijnymi. Akcja rozgrywa się tuż przed wojnami husyckimi, ale Taborytów zdołano pokazać i ich niezwykłą strategię obronną. Mówi się, że ich wozy obronne były prototypami czołgów.
Film wyreżyserował Petr Jakl, który wykorzystał urodę swojej ojczyzny, czyli mamy przepiękne widoki Czech, zamki i fortece, lasy, pola, zmienną aurę i ten czeski nastrój, który nieodmiennie im towarzyszy bez względu, czy jest to opowieść o Szwejku, chłopkach roztropkach z Moraw, czy spryciarzach kosztujących młode wino. Czechy takie po prostu są, głównie dla siebie po latach upokorzeń i międzynarodowej obojętności. Czesi polubili siebie i swoją historię, z którą się pogodzili, bo to było różnie – i lepiej, i gorzej. Często ich zdradzano lub zapominano o nich, ale przeżyli i dali światu siebie, styl życia, wyśmienite jedzenie, dobre napoje, średnie piosenki, przepiękny kraj i właśnie niezwykłą historię Żiżki, wojen husyckich, praskiej wiosny, aksamitnej rewolucji i podejścia do reszty świata. Odnoszę wrażenie, że często mają nas najzwyczajniej w świecie w nosie i tyle – tak odbieram ich stosunek do wszystkiego poza własnym podwórkiem.
Film jest bardzo dobry, sprawnie zrealizowany, ma dobre tempo, świetnie pokazano realia średniowiecznej Europy i mentalność ówczesnych Europejczyków. Niestety niewiele wiemy o odległej przeszłości naszych południowych sąsiadów, więc jest okazja, by ją poznać. „Wojna Królów” to znakomite, nowoczesne kino o polityce, która zawsze miała drugie dno i tak było w przeszłości, i jest aktualnie. Film po prostu mi się podobał i nie chodzi o to, że lubię Czechów za to, jacy są. Zdecydowanie polecam to świetne kino.
Ostatnio wróciłem do Marka Krajewskiego, który wydał nową powieść sensacyjną rozgrywającą się w czasach II Rzeczpospolitej, jak zwykle chodzi o walki szpiegów i wywiadów. Powieść zatytułowano „Pasożyt” i jeszcze zbyt mało przeczytałem, by wyrobić sobie zdecydowane zdanie, ale czyta się nieźle.
Kinoman