Filmowe lato
Filmowe lato to nie jest mój ulubiony okres, zdecydowanie wolę jesień i zimę, zazwyczaj nasycone premierami filmowymi. Oczywiście kocham lato, jak większość z nas, bo jest pięknie: słonecznie, ciepło, zielono, woda w naszych akwenach bywa cieplejsza niż zazwyczaj.
Mamy trochę więcej wolnego czasu i korzystamy z tego, wyprawiając się gdzieś tu lub tam. Natomiast jeśli myślimy o rynku filmowym, to jest dosyć specyficzny okres. W kinach dominują filmy dla młodszych widzów – sporo animacji, które są ostatnio na bardzo wysokim poziomie, lżejsze produkcje typu komedia wakacyjna, komedia romantyczna, kino przygodowe, kontynuacje wielkich przebojów, trochę powtórek i filmy, na które może nie było miejsca w wiosennym repertuarze.
Zakładamy, że są to produkcje nieco odbiegające od wymagań widzów, którzy szukają wyłącznie filmowych przebojów. Oczywiście kino latem ma swoje zalety: klimatyzacja, spokój, cisza, smaczne przekąski, chłodne napoje, luzik i absolutne przyzwolenie na popołudniową drzemkę. Moja żona prawie zawsze w trakcie seansu gdzieś tak w połowie ucina sobie lekkie drzemanie, na szczęście nie pochrapuje, więc nie przeszkadza innym w odbiorze filmu. Tyle o kinie, które latem żyje, ale trochę inaczej niż zazwyczaj, też interesująco, ale w innym tempie. Bywają deszczowe lata i wtedy projekcje filmowe są zbawieniem dla wszelakich obozów, wyjazdów zorganizowanych i tych o swobodniejszej regule. Wtedy sala kinowa staje się schronieniem przed deszczem, letnim chłodem czy wakacyjną nudą. Musimy pamiętać także o tym, że latem nieodmiennie działają sieciówki filmowe, czyli tak zwany streaming emitujący niezliczoną ilość zazwyczaj marnych filmów i średnich seriali. Jasne, że zawsze znajdziemy jakiś film, który przeoczyliśmy w tym zalewie produkcyjnym, zawsze ktoś gdzieś pod słońcem nakręci kilka sezonów niezłego, mrocznego, kryminalnego serialu o prowincjonalnych i zazwyczaj dobrych policjantach, dochodzeniowcach, profilerach czy po prostu ciekawskich gliniarzach, którym jeszcze zależy na poznaniu prawdy. Tak tutaj zawsze coś się napatoczy i możemy sobie pozwolić na zarwanie nocy – wszak mamy urlop i możemy spokojnie odespać noc w ciągu deszczowego popołudnia.
Wszyscy na całym świecie oglądamy to samo od: „The Last of Us” poprzez „Pozostawionych”, „Sukcesję” czy „Biały Lotos”. Pomyślałem sobie, że to, co się ostatnio dzieje w związku z globalną produkcją i dystrybucją filmową, trochę mnie to przeraża, bo jest w tym solidne zagrożenie kulturowe i tożsamościowe, zwłaszcza dla mniejszych lub położonych nieco na uboczu kultur. Tu już nie chodzi o powszechną amerykanizację kultury popularnej, bo sam się nie bronię przed amerykańskimi piosenkami czy filmami, że o powieściach nie wspomnę. Boję się jednak zalewu bylejakości i średniactwa, które zaczyna niestety dominować wokół nas bez względu na pochodzenie. Pamiętajmy więc, że lato to po pierwsze przygoda, słońce i woda, wyprawa nie tylko na kanapę przed telewizorem, także do lasu czy na działkę, do rodziny lub przyjaciół, to także dobry humor i wypoczynek, a film jest tylko dodatkiem do całości.
Udanych letnich podróży, spokoju i radości z wolnego czasu. Spotykamy się po filmowych, i nie tylko, wakacjach.
Kinoman