Między łaniami
Po spotkaniu z wilkiem, następnego dnia, czyli w poniedziałek, ruszyłem do lasu wierząc, że Go odnajdę, że los, a w zasadzie las, pozwoli mi Go powtórnie spotkać.
Ponieważ w ciągu dnia byłem w pracy, wyruszyłem po południu. Na miejscu, czyli na polanie, nieopodal miejsca spotkania z wilkiem, zasiadłem ok. godz. 18.
Dzień był pochmurny, siąpił deszcz i o tej porze dnia zrobiło się już szarawo. Biorąc pod uwagę fotografię, było zbyt ciemno. Jak zwykle w sytuacji, w której chciałoby się zrobić super zdjęcie, zabrakło nieco światła, a właśnie nadleciał bielik.
Nie dość, że sam jest wystarczająco łasym kąskiem dla mnie, jako fotografa, to jeszcze niósł w szponach sporą rybę, którą zgodnie ze swoim zwyczajem zdekapitował, czyli pozbawił „centralki”. To zabieg, którego ptaki drapieżne dokonują zapewne zgodnie z ich znaną maksymą – „ryba bez głowy, jest rybą mniej rzucającą się!” My znamy podobną z kultowego filmu, „klient w garniturze, jest klientem mniej awanturującym się”.
Posłuchaj audycji
(łw)