Machulski i „AmbaSSada”
Czekam na parę rzeczy, na parę istotnych wydarzeń, na lato czekam – jak na zbawienie, na piękną pogodę, na kilka płyt, na kilka filmów.
Po pierwsze na nowy film Juliusza Machulskiego ,,AmbaSSada”. Stęskniłem się za Machulskim i jego specyficznym światem.
,,AmaSSada” jest komedią w stylu fantasy i tylko tyle powiem, że Więcol wciela się w Adolfa Hitlera. Mam nadzieję, że film wywoła dyskusję, może będzie trochę kontrowersyjny, bo temat delikatny – Niemcy, III Rzesza – przenikanie dwóch rzeczywistości, historycznej i współczesności. Jeśli nie będzie przeginek, jest szansa na wielce udany film.
Pamiętacie państwo ,,Vinci” z Szycem i Więckiewiczem. Tak oczywiście, wszyscy pamiętamy, to właśnie wtedy Więcol ukradł Szycowi film, ale było zabawnie i fajnie Kraków pokazano. Odnoszę wrażenie, że ,,Vinci” to ostatni film Machulskiego, który państwu i mnie się podobał.
Myślę, że ,,Ile waży koń trojański” i ,,Kołysanka” nie należą do naszych faworytów. Ale po co mówić o słabszych filmach, przypomnijmy sobie klasykę nad klasykami: ,,Vabanki”, ,,Seksmisję”, ,,Kingsajz”, kapitalnych ,,Kilerów” czy wreszcie uroczy ,,Pieniądze to nie wszystko”. To w tym ostatnim właśnie po raz pierwszy Robert Więckiwicz pojawił się u Machulskiego w roli kominiarza, któremu swoje życie opowiada pan Mareczek.
To są komedie, które podbiły serca Polaków (w tym moje) i już na zawsze zostaną w kanonie polskiego kina tuż obok filmów Barei, Chęcińskiego, Gruzy, Lenartowicza, Koterskiego i wszystkich innych znakomitych reżyserów. Kilera, Pieniądze i Seksmisję mogę oglądać zawsze o każdej porze dnia i nocy, bo są to nowoczesne, uniwersalne, świetnie opowiedziane, zrealizowane i zagrane filmy.
Jakie byłoby polskie kino bez Jurka Kilera, Siary, Maksia i Albercika, bez Kwinty i Kramera? Byłoby ubogie, smutne, nijakie. Ale dzięki Bogu jest na świecie Juliusz Machulski, który od lat nas bawi, zaskakuje, trzeźwo myśli i bacznie nas obserwuje, świetnie reaguje na otaczającą nas rzeczywistość i co najważniejsze jest dowcipny, a czasem także zjadliwy.
Czekam na ,,AmbaSSadę”, bo pewnie będzie to dobre i zabawne kino z aktorem, który przeżywa obecnie szczyt swojej kariery, czego Państwu i sobie życzę.
P.S. Tylko tego „Szwadronu” szkoda.
Jacek Hopfer