Kontrowersyjny „Sound of freedom” w Oknie na kulturę!
Historia tego filmu jest iście hollywoodzka. Nakręcony w 2018 za skromne 14 mln dolarów roku przez 20th Century Fox i kupiony przez Disneya film Meksykanina Alejandro Monteverde („Bella”) niespodziewanie trafił na półkę jeszcze przed pandemią, gdy wstrzymywanie premiery filmów nie było normą.
Producent Eduardo Verástegui ostatecznie odkupił prawa do filmu i z pomocą kilku tysięcy inwestorów (udało się zebrać 5 mln dolarów na dystrybucje) wypuścił go pod swoja marką Angel Studios. Efekt? Film do tej pory zarobił 183 miliony dolarów bijąc w USA wielkie produkcje jak „Mission Impossible” czy „Indiana Jones”. Porozmawiamy nie tylko o spektakularnym sukcesie finansowym filmu, ale też o zarzutach, że promuje on niebezpiecznie tezy sekty QAnon.
„Sound of Freedom. Dźwięk wolności” to prawdziwa historia Tima Ballarda (w tej roli znany z „Pasji” Jim Caviezel), byłego agenta rządowego USA, który rezygnuje z pracy, aby poświęcić życie ratowaniu dzieci przed losem gorszym niż śmierć. Mimo tematyki twórcy nie szokują drastycznymi scenami, a ładunek emocjonalny przekazu budują w sposób subtelny, choć jednoznaczny. Być może to zadecydowało o tak znakomitych ocenach filmu wśród widzów i tak ogromnym ich zaangażowaniu w oddolną promocję dzieła. Obok Caviezela, w roli Katherine Ballard, na ekranie widzimy zdobywczynię Oscara Mirę Sorvino (Jej wysokość Afrodyta), a także Billa Campa (Gambit Królowej, Joker, Lincoln) wcielającego się w postać „Vampiro” – głównego pomocnika Ballarda.
Sound of Freedom. Dźwięk wolności także w Polsce wzbudza wielkie emocje – jeszcze przed premierą – i niespodziewanie stał się jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów tego roku. O co tyle szumu?
Posłuchaj audycji Łukasza Adamskiego i Grzegorza Kasjaniuka
Autor: Ł. Adamski/G. Kasjaniuk
Redakcja: M. Rutynowski