Najpiękniejsza sarna
Aby zdążyć pomóc przy organizacji świąt, wstałem o 3.20 rano, a w zasadzie w nocy i hajda do lasu. Pewnie już to raz pisałem, ale kontemplacja świtu w głębokim lesie jest przeżyciem mistycznym, a gdy trafi się taki mglisty poranek jak dzisiejszy, to w zasadzie nie znam słów mogących opisać towarzyszące mi doznania.
Jest to jakiś rodzaj euforii zmieszanej z ustawicznym odczuwaniem szczęścia i wolności! Las nagradza sowicie gości, którzy są w nim o tej porze. Jest jednocześnie tajemniczo i pięknie, cichutko i rozśpiewanie zarazem. Pierwsze zdjęcia musiałem robić przy 3000 ISO – jakość słaba:)
Posłuchaj opowieści Krzysztofa Mikundy:


































