Olsztynek: gmina nie chciała odebrać psów oprawcy zwierząt
Na posesji mężczyzny, który kilka miesięcy temu bestialsko zabił psa przywiązując go do torów, wciąż były zwierzęta. W jego gospodarstwie nie przeprowadzono kontroli.
Oprawca przyznał prokuratorowi, że działał świadomie. Sądził, że był to humanitarny sposób na pozbycie się czworonoga.
Mimo sygnałów mieszkańców o tym, że mężczyzna ma pod swoją opieką inne psy, władze gminy nie podjęły kroków, by mu je odebrać. A okazało się, że bez jedzenia i odpowiedniego schronienia zostawił je na mrozie na kilka dni.
Jak mówi Agnieszka Korbal-Bondarczuk z fundacji „Alarmowy Fundusz Nadziei na Życie” w Ostródzie, która zajmuje się sprawą od początku: – Ten pan wyprowadził się lub wyjechał na jakiś czas i zostawił psy bez jedzenia na dwudziestostopniowym mrozie. W związku z tym wystąpiliśmy z wnioskiem o oddanie czworonogów. W odpowiedzi przeczytaliśmy, że ewentualne zagrożenie życia nie jest podstawą do odebrania zwierząt.
Decyzja olsztyneckich urzędników wywołała sprzeciw internautów na jednym z profili społecznościowych. Artur Wrochna, burmistrz Olsztynka tłumaczył, że o sprawie dowiedział się z opóźnieniem, kiedy decyzje urzędników już zapadły. Jak mówi, nie były trafione: – Były niewłaściwe i jest to delikatnie powiedziane. Trzeba było sprawnie odebrać zwierzęta. Obecnie przebywają one w schronisku w Tomarynach.
Sprawa śmierci psa na torowisku w niedługim czasie ma trafić na wokandę. 8 miesięcy więzienia i 10-letni zakaz posiadania zwierząt – o taką karę wnioskuje prokuratura. Obrońcy praw zwierząt z ostródzkiej fundacji pojawią się na rozprawie jako pokrzywdzeni, walcząc o wyższy wymiar kary dla oprawcy.
Posłuchaj relacji Kingi Grabowskiej
(grab/podbiel)