Ojciec Chrzestny
Wielokrotnie zadawałem sobie arcytrudne pytanie o mój ulubiony film, o film, który mogę oglądać zawsze, może nie codziennie, ale na pewno raz w tygodniu. Pytanie sobie zadałem, dałem sobie czas, jakąś minutę i odpowiedziałem – ,,Ojciec chrzestny 2” Francisa Forda Coppoli.
To zdecydowanie mój ulubiony film, dla ,,Ojca” dałbym się poćwiartować. Ta filmowa opowieść o rodzinnym przedsiębiorstwie, zajmującym się handlem oliwą, potocznie zwanym mafią, opowieść o honorze, zemście, pieniądzach, namiętnościach, miłości i o tym, co najważniejsze – jak być mężczyzną. Wspomniałem już o zdradzie, ale nie dodałem, że zdrady się nie zapomina.
To wielka epicka tragedia – przemyślana od początku do końca, precyzyjnie i koncertowo zagrana, sfilmowana przez, tak sądzę, najlepszą ekipę filmową na świecie, a aktorzy: :Pacino, De Niro, Cazale, Duvall, Keaton, Shire dali z siebie wszystko, talent, wdzięk, dusze i ciała, stając się postaciami stworzonymi przez Mario Puzo i F.F. Coppolę.
,,Ojciec chrzestny” to kino monumentalne, użyłbym sformułowania kino totalne, które widza pochłania, porywa i uwodzi, i w żadnym przypadku nie pozostawia obojętnym. Przyznam się Państwu, że bardzo ostrożnie podchodziłem do ,,Ojca chrzestnego 2”, odwlekałem spotkanie z filmem Coppoli. Dlaczego? Ponieważ byłem przekonany, że pierwszy film o Rodzinie Corleone jest genialny i nie do przeskoczenia. A tu co? Grom z jasnego nieba i dreszcze, które pojawiają się przy każdej projekcji, od pierwszych trzydziestu sekund filmu, gdy Al Pacino pojawia się na ekranie i patrzy na nas widzów, i wie, że jest Wielki, a może Największy, i wie, że zostanie z nami na zawsze.
Czasami pojawiają się takie filmy, jak ,,Ojciec chrzestny”, które stają się kamieniami milowymi światowej kultury, czy nie macie Państwo wrażenia, że ostatnio coraz rzadziej powstają filmy, o których chce się rozmawiać albo chce się je pamiętać.
Może wszystkie dobre filmy już nakręcono?