Katarzyna i Jarosław Ostaszewscy: Papież uścisnął dłoń, to był dotyk świętości
Cykl audycji o fenomenie pokolenia ukształtowanego przez św. Jana Pawła II. Zaprasza Grzegorz Kasjaniuk.
Jakie są możliwości i sposoby dzielenia się doświadczeniem wiary z innymi? Gośćmi są Katarzyna i Jarosław Ostaszewscy z SNE EMAUS Olsztyn, którzy wspominają św. Jana Pawła II i dzielą się świadectwem wiary.
Katarzyna Ostaszewska:
Pierwszy raz moje osobiste spotkanie z Papieżem odbyło się w 1986 roku, kiedy pojechałam z Zespołem Pieśni i Tańca Kortowo do Włoch. Wracaliśmy z Sycylii i udało się załatwić nasz udział w audiencji generalnej. To było przepiękne przeżycie, bo nikt się tego nie spodziewał. Na koniec było wspólne zdjęcie i myślałam, ze to już jest wszystko co najpiękniejsze może się wydarzyć. Za dwa lata znów byliśmy na tournée i udało się być na audiencji generalnej. Papież przeszedł blisko, uścisnął dłoń, to był dotyk świętości. To tak odczułam. Okazało się, że mamy wejście na Mszę Świętą dla Polaków w Castel Gandolfo na dzień następny, na godzinę ósmą rano. Papież pod koniec Mszy podchodził do wszystkich, robił wspólne zdjęcia, a nas zostawił sobie na koniec. Kiedy zostaliśmy już sami – tylko Papież i my na dziedzińcu – powiedział: to mi coś zatańczcie. Tańczyliśmy mazura. Dla mnie osobiście, to było tak przepiękne przeżycie, ponieważ wiedziałam, że papież Polak tak bardzo sentymentalnie patrzy na Polskę i ją kocha. Ten mazur był dla niego. Tak się złożyło, ze przedstawienie Zespołu przypadło mi w udziale. Te kilka sekund rozmowy z Janem Pawłem II, to było kilka wymienionych zdań, których nie zapomnę. Nie zapomnę jego wzroku, który był pełen miłości, a jednocześnie zaglądał do serca. To było ciepło Bożej Miłości.
Takim znaczącym dla mnie spotkaniem z Janem Pawłem II była sytuacja kiedy w 2002 roku postanowiliśmy wybrać się do Krakowa, żeby uczestniczyć we Mszy Świętej na Błoniach krakowskich. Papież już mocno niedomagał, mówiło się, ze być może jest to jego ostatnia pielgrzymka do Polski. Byłem w takiej sytuacji, że miałem bardzo poważne dolegliwości kręgosłupa. Na tyle mocne, że po dwudziestu krokach musiałem odpoczywać, ból był nie do zniesienia. Zdałem sobie jednak sprawę, że Papież jest naprawdę schorowany i mimo to podejmuje wielki trud, chce przyjechać do Polski. Dostałem myśl – jadę! Pojechaliśmy z dziećmi pociągiem i było dobrze. Potem trzeba było na czas dojść na Błonia, byliśmy tam długi czas, potem udaliśmy się na trasę przejazdu Papieża na Wawel i czekaliśmy dwie godziny. Wracając do pociągu zdałem sobie sprawę, że nie czuję bólu. Przez cały dzień nie czułem żadnego bólu. Potem, przez wiele lat nie miałem dolegliwości, dopiero jakiś czas temu coś tam się ponowiło, ale to już też ustąpiło. Wierzę, że to jest interwencja Boża.
Posłuchaj audycji
Autor: G.KasjaniukPRZECZYTAJ TAKŻE