Piratem być
Wiosna prawie już przybyła, czas na prace polowe i ogrodowe, dzikie gęsi przyleciały, czas na marzenia, tydzień temu pisałem o tym, że chciałem wstąpić do Legii Cudzoziemskiej ale los inaczej mną pokierował i kariera wojskowa nie udała się, chociaż coś jeszcze może się zmienić. Za kawalerskich czasów miałem jeszcze jedną wizję, równie egzotyczną jak służba Legii, otóż chciałem zostać Piratem, pływać po morzach i oceanach, poznawać odległe lądy i ciekawych ludzi.
Jeśli Państwo podejrzewacie mnie, że powodowała mną chęć zysku, to głęboko się mylicie, otóż nie, wyłącznie chodziło mi o podróżowanie w niecodziennych warunkach. I proszę Państwa, zawsze chciałem być Piratem z dawnych czasów, jak z XVIII lub XIX dzieł malarskich, chciałem być szlachetnym Piratem. Zawsze pociągały mnie takie barwne postaci jak Jack Sparrow z „Piratów z Karaibów” Gore Verbinskiego, to jest dopiero przygoda i wyzwanie.
Cykl o przygodach Jacka Sparrowa granego przez Johnnego Deppa jest klasycznym przykładem tego jak powinno się opowiadać tego typu historie. Dowcipnie, z tempem, bez zadęcia, z rozmachem, elementem błazenady i dobrymi aktorami, bym zapomniał trzeba pamiętać, że są to opowieści o ludziach wyjętych spod prawa, bo to byli przestępcy i to zazwyczaj okrutni, szukający łatwego zarobku i niewybrednych uciech, które zdobywali w swoisty sposób, raczej gwałtownie i bez pardonu, bo trudnili się głównie: rabunkiem, porwaniami i przemocą w stosunku do słabszych istot – handel niewolnictwem, przemyt też nie był im obcy, ogólnie wszystko ci nielegalne przypadało im do gustu. Jeszcze jedna uwaga, mieli dosyć dziwaczny stosunek do kobiet, nie byli szarmanccy raczej wyjątkowo prostaccy, co zdecydowanie zasługuje na solidną reprymendę i wpis do akt personalnych.
Piraci filmowo ? Ależ oczywiście, że tak, wspominałem już Jacka Sparrowa, pamiętajmy o „Piratach” Romana Polańskiego o filmach produkowanych w Stanach w złotych czasach kina, wyjątkowo nieszczęśni Piraci zazwyczaj pojawiają się u Asterixa i Obelixa, ostatnio Piraci powrócili w „Kapitanie Phillipsie” z Tomem Hanksem, oczywiście to są inni piraci ale przyczyna ich działania ciągle ta sama: forsa, okup, rabunek.
Ja chciałem być innym piratem, kolorowo hippisowsko ubranym – Keith Richards w „Piratach z Karaibów”, podbijającym serca przepięknych dam (chyba zawsze o to chodzi), leniuchującym w ciepłej bryzie, korzystającym (bezkarnie) z wszelakich życiowych uciech no i ta morska opalenizna oraz zwiedzanie świata za frico, prawdziwa frajda.
Pozdrawiam wszystkich lekkoduchów i podróżników.
Kinoman
(bsc)