Szpital w Giżycku zawiesza oddział noworodkowy
Od piątku 15 kwietnia do końca czerwca zwieszona będzie działalność oddziału noworodkowego szpitala w Giżycku.
Do wniosku szpitala w tej sprawie przychylił się wojewoda warmińsko – mazurski w porozumieniu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Powodem są braki kadrowe. Jak mówi starosta giżycki Wacław Strażewicz, problemy są bardzo poważne, a jednym z nich jest brak lekarza neonatologa.
W zeszłym roku w giżyckim szpitalu odbyło się 535 porodów. Jak ustaliło Radio Olsztyn, szpital będzie w stanie zapewnić warunki do porodu, ale tylko w ramach szpitalnego oddziału ratunkowego.
-Jednocześnie kierując się bezpieczeństwem pacjenta ustalono (…), że świadczenia z zakresu wykonywanego przez pododdział noworodkowy zabezpieczą szpitale w Ełku, Kętrzynie, Mrągowie, Olecku i Piszu. Każda pacjentka, która od 15.04. br. zgłosi się do szpitala w Giżycku, po przebadaniu przez lekarza, w przypadku zalecenia hospitalizacji, ma zostać przewieziona do jednej ze wskazanych placówek – poinformowała rzeczniczka prasowa wojewody warmińsko-mazurskiego Bożena Ulewicz.
Ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w Giżycku Jerzy Szewczyk powiedział, że w razie nagłego porodu, czy pilnej konieczności wykonania ciężarnej cesarskiego cięcia szpital w Giżycku nie odeśle takiej pacjentki.
-Przyjmiemy ją w ramach działalności szpitalnego oddziału ratunkowego – podkreślił Szewczyk. Jak zaznaczył sprzęt potrzebny w porodach nadal będzie do dyspozycji oddziału.
-A po porodzie mamę i dzidziusia przewieziemy karetką do innego szpitala – dodał Szewczyk.
Samorząd Giżycka od kilku tygodni bezskutecznie poszukuje neonatologa nie tylko w Polsce ale i na Litwie. Trudnością w pozyskaniu lekarza do pracy w giżyckim szpitalu jest nie tylko peryferyjne położenie Mazur, ale i stawki wynagrodzenia, jakich oczekują specjaliści. Z rozmów z przedstawicielami giżyckiego samorządu wynika, że lekarze oczekują płacy przekraczającej 20 tys. zł miesięcznie na rękę.
Kolejną trudnością w pozyskaniu specjalisty do pracy w tym szpitalu jest kwestia tego, kto ma zarządzać szpitalem. W 2013 roku zarząd nad placówką starostwo powierzyło Grupie Nowy Szpital (GNS), ale ponieważ samorząd nie był z tego zarządzania zadowolony wypowiedział Grupie umowę. Grupa ze szpitala w Giżycku nie zamierza rezygnować i oddała sprawę do sądu. Zanim spór o to, kto ma kierować placówką rozstrzygnie sąd, szpitalem kieruje wyznaczony przez sąd zarząd komisaryczny.
W czwartek olsztyński Sąd Okręgowy przesłuchał w tym procesie kolejnych świadków, m.in. ordynatora Szewczyka, który powiedział, że za czasów GNS na jego oddziale nie było sprawnego podstawowego sprzętu medycznego, m.in. aparatu USG.
-Lekarze odmawiali niektórych świadczeń, bo nie mieli na czym ich wykonywać – mówił Szewczyk. Dodał, że gdy zepsuła się część w innym aparacie medycznym przez 2,5 roku odmawiano mu zakupu nowej, choć kosztowała 18 tys. zł.
W ocenie Szewczyka w czasie kierowania placówką przez GNS szwankowały nie tylko zakupy sprzętu, ale i organizacja pracy.
-Były spory np. o korzystanie z bloku operacyjnego, nie można było wiecznie ustalić kto i kiedy może z niego korzystać, co rodziło konflikty – powiedział w sądzie lekarz.
Przesłuchiwany przez sąd dyrektor finansowy GNS mówił, że nie wiedział nic o kłopotach sprzętowych szpitala, że do niego niepokojące głosy w tej kwestii nie docierały.
-To było w gestii prezesa szpitala – argumentował. Przyznał jednocześnie, że prezes szpitala miał umowę z GNS i m.in. Grupa akceptowała mu każdy przelew finansowy. Gdy jedna z prezesek szpitala zbuntowała się w sprawie akceptacji przelewów Grupa próbowała ją odwołać.
Wicestarosta Giżycka Mirosław Dżażdżewski wyraził nadzieję, że mimo zawirowań wokół szpitala pacjenci nadal będą ufali pracującym w nim lekarzom.
Posłuchaj na ten temat relacji Macieja Świniarskiego:
(mswin/bsc/pap/os)