Ubraniowy detoks, czyli minimalizm wchodzi do szaf
Rezygnacja z wszelkich przyjemności granicząca z ascezą czy roztropne unikanie nadmiaru? Minimalizm pozwala zrobić miejsce na to, co najważniejsze – pisze Francine Jay przekonując, że samoograniczanie daje radość i wyzwala od terroru rzeczy.
W czasach rozbuchanej konsumpcji, życiowego pędu za sukcesem i jak najwyższymi zarobkami stajemy się niewolnikami przedmiotów, do których posiadania nieustannie dążymy. Owa chęć posiadania – gromadzenia jak największej liczby pozornie potrzebnych nam rzeczy bywa uzależniająca i zamiast przynosić radość i satysfakcję, powoduje wciąż rosnący i coraz trudniejszy do zaspokojenia apetyt na więcej. Mamy wszystkiego pod dostatkiem, ale wciąż nam mało. Jak mówią specjaliści – toniemy dziś w nadmiarze.
Tu wkracza minimalizm, czyli według rozmaitych definicji, sztuka prostego życia, w którym rzeczy materialne ograniczone są do niezbędnego minimum. Nie stanowią one celu samego w sobie, nie definiują człowieka. Mają służyć zaspokajaniu potrzeb, nie zaś kurzyć się w komodach i szufladach, bo wkrótce po zakupie okazało się, że jednak nie potrzebujemy kolejnego ekspresu do kawy, a ten fenomenalny zielony płaszcz z lakierowanej skóry nie pasuje do niczego, co już posiadamy w szafie.
Minimalizm to sztuka umiaru, powstrzymywania się od kupowania tego, co nie jest nam potrzebne, ale i systematycznego pozbywania się nagromadzonych rzeczy. Głównym i jedynym w zasadzie powodem zatrzymania ubrań winno być zatem to, że je nosimy. Choć nie brzmi to jak skomplikowana rada, w istocie bywa trudna do wcielenia w życie. Kierowane sentymentami, wspomnieniami związanymi z konkretnym ubraniem czy dodatkiem, zatrzymujemy wszak często rzeczy nieprzydatne, których nie używamy od dawna i prawdopodobnie już nigdy nie użyjemy.
Jak zatem przekształcić swoją garderobę w zgodzie z filozofią minimalizmu? Francine Jay, autorka książki „Minimalizm daje radość”, pisze, że najważniejsza jest szczera rozmowa z samą sobą i próba zdefiniowania własnego stylu: Przed stworzeniem dla siebie minimalistycznej szafy, musimy wiedzieć, co jest dla nas dobre. Poświęcić chwilę na zastanowienie się nad swoim stylem: czy jest klasyczny, sportowy, punkowy, artystyczny, glamour, vintage, romantyczny czy nowoczesny. Czy wolisz pastele, ostre kolory czy podstawowe, stonowane?.
Robiąc porządki w garderobie powinnyśmy wciąż mieć na uwadze odpowiedzi, których sobie udzieliłyśmy. Od naszej konsekwencji zależeć będzie wszak powodzenie misji swoistego modowego detoksu. Ubrania nie w twoim stylu albo takie, których nie lubisz, pewnie więcej czasu spędzą w szafie niż na tobie. Weź to pod uwagę i pożegnaj się z nimi – radzi Jay.
Minimalizm – modowy i życiowy – to filozofia ludzi, dla których „być” znaczy więcej niż „mieć”, a do szczęścia potrzeba im niewielu przedmiotów, w tym także ubrań. Umiar i detoks od rzeczy materialnych może być w istocie oczyszczający i stać się pretekstem do głębszych zmian w życiu.
Autor: PAP