Kocham seriale
Kocham seriale telewizyjne, ale mam na myśli seriale nowej generacji, nie Bonanzę czy Doktora Kildera, to seriale z mojego dzieciństwa, chociaż z sympatią wspominam Świętego z Rogerem Moorem w roli głównej no i Pancernych – tu sentyment jest czasem ograniczony, nachalną propagandą. Nie lubię polskich współczesnych produkcji telewizyjnych, zazwyczaj mnie nudzą bo są wyjątkowo sztampowe i banalne a nasi aktorzy ograniczają się do gry trzema minami i dwoma gestami.
Chodzi mi o nowe amerykańskie i angielskie seriale telewizyjne najczęściej nadawane w telewizjach kodowanych, zrealizowane z rozmachem, dbałością o szczegóły, grają w nich znakomici lub bardzo dobrzy aktorzy a kolejne odcinki są reżyserowane przez reżyserów z najwyższej półki. Czas wymienić parę tytułów. To oczywiście rewelacyjna „Gra o tron”, która powstała według cyklu powieściowego Georga R. R. Martina, to literatura fantasy na najwyższym poziomie.
A sam serial jest kapitalny i świetnie się go ogląda i wraca. „Gra o tron” ma dużą grupę widzów na całym świecie. Kolejne tytuły, to wciągająca „Rodzina Soprano”- saga gangsterska apropos gangsterów „Zakazane Imperium”- kolejna gangsterska epopeja należy do klasyki gatunku. Przypomnijmy sobie seriale historyczne takie jak:”Rzym” czy „Rodzina Borgiów” – to prawdziwa magia telewizyjno-filmowa. Wspaniałe historyczne opowieści, pełne walorów edukacyjnych i wizualnych.
Czy mogę zadać pytanie? Tak oczywiście. Czy przyszłością filmu i telewizji jest internet? Być może. Jedno jest pewne – przyszłością telewizji jest dobra opowieść.