Minął rok
Jaki był ten filmowy 2012 rok? Czy ja wiem, chyba średni jak zwykle i prawie bez murowanych przebojów. Chociaż i tu sam sobie zaprzeczam był nowy Bond czyli „Skyfall”- bardzo dobre kino sensacyjne z legendarnego cyklu o Agencie 007 – Daniel Craig potwierdził swoją klasę i to, że dokonano właściwego wyboru obsadzając go w roli Jamesa Bonda. Dobre kino z tempem i świetną piosenką w wykonaniu Adele.
Czekałem na „Prometeusza” Ridleya Scotta i doczekałem się. „Prometeusz” to prequel „Obcego”, a jestem fanem tego cyklu, film jest znakomicie zrealizowany – efekty wizualne rewelacyjne, dobrze zagrany i wyjaśnia nam widzom to skąd i dlaczego jesteśmy na Ziemi oraz obserwujemy narodziny pierwszego Obcego. Film trzyma w napięciu i przywraca wiarę w kino science-fiction.
Myślę, że był to rok kina francuskiego, a to za sprawą rewelacyjnych „Nietykalnych”. To film o przyjaźni niemożliwej, a jednak prawdziwej. „Nietykalni” to film z życia wzięty, tylko boję się tego, że Amerykanie za chwilę zrobią swoją wersję „Nietykalnych” i zmarnują temat na maksa.
Czekam na „Hobbita” Petera Jacksona, czekam bo kocham Tolkiena i jego świat, uważam, że Jackson znakomicie sfilmował tolkienowski świat, a Drużyna Pierścienia jest moją ulubioną drużyną. Czekam na „Hobbita”, bo lubię kino z rozmachem, lubię kino przygodowe, lubię kino dla dużych dzieci i lubię kino tworzone przez ludzi, którzy kochają kino i lubię takich ludzi, bo sam kocham kino.