Kino wojenne
Myślę, że każdy lub prawie każdy widz płci męskiej lubi kino wojenne – ja lubię i oglądam zawsze z zaciekawieniem i żalem, ze nigdy nie byłem w wojsku i nie zostałem komandosem lub chociaż gońcem w sztabie gdzieś na tyłach frontu.
Kino wojenne z akcentem na II wojnę światową to mój ulubiony gatunek filmowy z wojną pokazywaną w różny sposób: umowny jak w Pancernych czy Klossie, poważny jak w radzieckich filmach, często zawadiacki czyli po amerykańsku w ”Ucieczce na Atenę” lub „Złocie dla zuchwałych”, ale i bohaterski jak w „Szeregowcu Ryanie” lub niemal dokumentalny jak w polskim kinie: Różewicz, Wajda.
Ale wojna i historyczna i filmowa to nie tylko II wojna światowa, to także Wielka Wojna obecnie zwana pierwszą, wojny napoleońskie, wojny wyzwoleńcze, secesyjne, powstania, stuletnie, Białej i Czerwonej Róży. Wszystko jest opisane i sfilmowane – lepiej lub gorzej, ostatnio lepiej, a są to filmy fabularne i znakomite seriale telewizyjne, którym poświęcę oddzielny wpis.
Kino wojenne to nie tylko film batalistyczny, ukazujący okrucieństwo i bestialstwo zmagań wojennych, to także życie w okupowanej Warszawie – „Giuseppe w Warszawie”, to los deportowanych z Francji Żydów – „Obława”, to życie i śmierć w Holandii w „Ostatniej zimie wojny”.
Zazwyczaj są to mądre, wyważone i dramatyczne filmy pokazujące losy jednostek na tle historii. I to jest najważniejsze w kinie: prostota i siła wypowiedzi.