Odlotowcy
„Odlotowcy ” to amerykańska komedia z 1994 roku, to typowy rockowy film w stylu ówczesnej MTV. Przypominam Państwu, że tego lata przypominamy sobie filmy muzyczne, nie tylko rockowe, ale biorąc pod uwagę zainteresowania autora z przewagą muzyki rockowej, ale nie tej inwazyjnej.
„Odlotowcy” w USA „Airheads” to sympatyczna komedyjka, rozgrywająca się w Kalifornii z dobrą muzyka rockową. Słychać tu i Aerosmith, Motorhead, Roba Zombie czy Ramones. To także film – co bardzo lubimy – o radiu, bowiem akcja filmu rozgrywa się w pewnej kalifornijskiej stacji radiowej, przechodzącej metamorfozę – zmiana profilu, tego słuchacze bardzo nie lubią.
Bohaterowie filmu, trzej muzycy rockowi z grupy The Lone Rangers, po angielsku nazwa brzmi trochę niemądrze, bo jak Jeźdźcy – liczba mnoga, mogą być samotni. No cóż taka poetyka, bowiem bohaterowie filmu do orłów myśli nie zaliczają się, a aktorzy, którzy wcielili się w głównych bohaterów: Adam Sandler, Brendan Fraser, Steve Buscemi znakomicie zagrali lekko nierozgarniętych młodzieńców, pragnących za wszelką cenę zaistnieć na rockowym rynku. Wśród aktorów grających w filmie pojawił się także, wtedy niezwykle popularny, nieżyjący już Chris Farley, jak zawsze brawurowo zagrał swoją ulubioną postać, czyli kogoś z zupełnie innego, mentalnie świata. Oczywiście jak to w takich rockowych filmach, pojawili się znani i popularni muzycy rockowi: Rob Zombie czy Lemmy z Motorhead.
Film jest prościutki, dowcipny z dobrym tempem, świetnymi piosenkami, niezłym kolorytem lokalnym. Ta Kalifornia zawsze robi wrażenie, przynajmniej na mnie, no i kalifornijskie dziewczyny, które już od czasów Beach Boys wprowadzają mnie w onieśmielenie.
Proszę Państwa, takie filmy często przemijają i szybko o nich zapominamy, w tym przypadku mamy rockową muzykę na niezłym poziomie i charakterystyczne aktorstwo, lubianych aktorów, którzy starali się przedstawić nieszkodliwych głupków w jak najlepszym świetle. Zapewniam Państwa, że mimo upływu lat ciągle spokojnie można poświęcić „Odlotowcom” chwil parę tak by przypomnieć sobie młode lata i najlepsze lata legendarnej stacji, grającej muzykę rockową – MTV. A tak przy okazji przypomniałem sobie świetną radiową płytę niejakiego Rogera Watersa, kiedyś lidera grupy Pink Floyd, zatytułowaną „Radio KAOS” jak się tego świetnie słucha – kapitalna porcja rockowych pieśni, mało kto jeszcze tak gra.
Przypomnijcie sobie „Odlotowców” i „Radio KAOS”, inny świat i muzycznie i filmowo.
Kinoman