U progu sławy
„U progu sławy” to mój ulubiony film o muzyce rockowej i prawdziwych fanach rockowego grania.
Dwa słowa o filmie, pewien chłopak, zagorzały fan muzyki rockowej dzięki talentowi i szczęściu wyrusza w trasę z zespołem rockowym Stillwater. Dostaje też zadanie, ma napisać artykuł o zespole dla najważniejszego pisma rockowego na świecie Rolling Stonea. Historia rozgrywa się na początku lat 70. ubiegłego wieku w Kalifornii i okolicach. To prawdziwa gratka dla każdego miłośnika tamtejszego rockowego grania i oczywiście tamtych czasów, a były to wspaniałe nie tylko muzycznie czasy. Powstawały genialne płyty: Pink Floyd, Eagles, Eltona Johna, Led Zeppelin, solowe ex-Beatlesów, Stonesów itd, dziewczęta były przepiękne i młodzież umiała się bawić. Piękny okres, każdy rockowy dzień był wydarzeniem, o którym długo się mówiło. Musimy jednak pamiętać o położeniu geograficznym i okolicznościach społeczno-politycznych. Ważne rzeczy działy się w Londynie, Paryżu, Kalifornii ogólnie w Stanach. Natomiast u nas grały i śpiewały Czerwone Gitary i Trubadurzy. Tak wiem mieliśmy SBB, Niemena, Klan ale to za mało, zdecydowanie za mało.
„U progu sławy” to uroczy film, kapitalnie zrealizowany. Cameron Crowe – reżyser filmu, ma rękę do muzyki w filmie, umie ją pokazać, tak by w pełni zagrała, wszak jego żoną była Nancy Wilson z rockowej grupy Heart. Więc film musiał zagrać i wizualnie i muzycznie i tak się stało. Barwne sceny z życia artystów rockowych i ich fanów w scenerii, przepięknej, wakacyjnej Ameryki, do tego przeboje najważniejszych zespołów ówczesnej epoki, musiało udać się i udało się. Ten film jest prawdziwym wakacyjnym prezentem dla każdego, kto był wtedy nastolatkiem i pilnie wsłuchiwał się w amerykańskie i brytyjskie granie. Czyli: muzyka, podróż, piękne dziewczyny i przygoda bo przecież każda podróż jest przygodą a z grupą młodych, rozbawionych muzyków to przygoda życia, byle zachować umiar.
W głównych rolach znakomicie wypadli młodzi aktorzy: Patrick Fugit, Kate Hudson, muzyków rockowych z grupy Stillwater zagrali: Jason Lee i Billy Crudup. Atmosfera lekkiego szaleństwa i ciągłej zabawy została elegancko pokazana jak już wspomniałem przez Camerona Crowe, który właściwie opisał swoją przygodę z rockiem i pisaniem o muzyce rockowej. To właśnie on tak jak młody William ruszył w trasę z prawdziwymi legendami rocka – Led Zeppelin czy The Eagles. Film oglądałem po dłuższej przerwie i proszę Państwa, tak się wzruszyłem, że żona musiała mnie doprowadzić do ładu. Łez nie było, bo chłopaki nie płaczą tylko są głęboko poruszeni. „U progu sławy” gorąco polecam.
Kinoman