Paszport Polityki dla Miłoszewskiego
Paszportu „Polityki” w kategorii literatury nigdy nie otrzymał żaden olsztyński pisarz, choć znam dwóch w przeszłości nominowanych. Tym razem jednak tą prestiżową nagrodą uhonorowano powieść „z litery i tematu” olsztyńską – „Gniew” Zygmunta Miłoszewskiego, ostatnią część kryminalnej trylogii z prokuratorem Teodorem Szackim w roli głównej.
Miłoszewski jest obecnie najpopularniejszym twórcą polskiej powieści kryminalnej. Zawdzięcza to sztuce budowania intrygi, psychologicznej wiarygodności bohaterów i przede wszystkim – językowi. Rzeźbi w tym tworzywie zamaszyście, z pasją, nie stroniąc od autorskich sądów o polityce, historii, naszym zbiorowym narodowym charakterze, nie bojąc się ironii, złośliwości, ostrych sformułowań. Nie maltretuje też czytelników książkami produkowanymi „na ilość”, po kilka tytułów rocznie. Powieść musi mieć swój czas, swój namysł, musi dojrzeć. Słusznie. Poza wspomnianą trylogią o Szackim napisał jeszcze m.in. horror pt. Domofon i dynamiczny thriller o poszukiwaniu zaginionego w czasie wojny Portretu młodzieńca Rafaela Santi pt. Bezcenny. Akurat Bezcennego cenię sobie w jego twórczości najbardziej. Miłoszewski został dwukrotnym laureatem Nagrody Wielkiego Kalibru, najważniejszej dla kryminału i sensacji, na kanwie jego powieści Uwikłanie i Ziarno prawdy Jacek Bromski i Borys Lankosz zrealizowali filmy fabularne. Ma tłumaczenia na wiele języków, zdołał też przebić się na najbardziej niedostępne rynki: angloamerykański i francuski.
W Gniewie, nagrodzonej tegorocznym Paszportem ostatniej części trylogii, prokurator Szacki trafia do Olsztyna. Po kilku latach nudnej, rutynowej pracy przypadkowo otrzymuje sprawę, która wywraca do góry nogami jego życie. Akcja, poprowadzona od momentu znalezienia ludzkiego szkieletu w poniemieckim schronie przeciwlotniczym, poprzez wiązanie ze sobą pozornie nieistotnych epizodów, dalej makabryczne sceny morderstw, sięga aż po kwestie społeczne i obyczajowe. To powieść kryminalna, powieść akcji i zagadki, więc niczego bardziej konkretnego powiedzieć nie mogę.
W opisach Olsztyna Autor wykracza poza utrwalone literackie schematy, gdzie nasze miasto jest albo miejscem metafizycznym, albo pocztówkowo-wakacyjnym rajem z żaglami, wodą i słońcem. U Miłoszewskiego Olsztyn to „terytorium zła”, zgodnie z konwencją „noir” spowite mrokiem i mgłą, wiecznie padającym deszczem. Miasto architektonicznego chaosu, gdzie – wedle słów narratora – wszystko, co piękne, zbudowali Niemcy, potworny układ komunikacyjny jest nie do „rozgryzienia” przez przybyszy z zewnątrz, a kierowców i pieszych dręczą niezsynchronizowane, porozstawiane co kilkadziesiąt metrów światła sygnalizacji. Mimo że prokurator Szacki nazywa mieszkańców Olsztyna „psychopatycznymi patriotami”, to jednak olsztyńscy fani nie obrazili się na Autora i w grudniu tłumnie przybyli na promocję Gniewu. Literatura – literaturą, życie – życiem.
Zygmuntowi Miłoszewskiemu nie jest potrzebna żadna przepustka do sławy czy na salony, żaden „paszport” wystawiany przez redakcję poczytnego tygodnika czy inną instytucję. Taki „dokument” już dawno otrzymał od czytelników, potwierdzają go sprzedane nakłady. To nagroda z pewnością dla pisarza najważniejsza.
Włodzimierz Kowalewski
(łw)