Nie taki gender straszny jak go malują?
Kilka wieków temu dowodzono, że kobiety mają mniejszy mózg, więc nie nadają się do szkół. Uniwersytety zarezerwowane były dla mężczyzn. Kobiety mogły co najwyżej uczęszczać na pensję, gdzie uczono wyszywać, gotować, prowadzić kurtuazyjną konwersację i umilać życie mężczyźnie. Słowem tresowano przyszłe gospodynie domowe. Wraz z upływem czasu kobiety coraz odważniej sięgały po prawa, zarezerwowane dotąd przez mężczyzn.
Początki feminizmu sięgają czasów Rewolucji Francuskiej (lata 1789-1799) i powstania Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki (1791 r.), którą na wzór Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela wydała Olimpia de Gouges (za głoszone poglądy zginęła na szafocie). Pierwsza fala – inaczej „dawna fala” (old wave), to okres aktywności ruchu amerykańskich i angielskich sufrażystek (od łac. suffragium – głos wyborczy) ok. 1840–1920 roku. Druga fala ruchu feministycznego w latach 60-tych XX wieku, znana pod szyldem „Dzieci kwiatów” poruszała takie tematy jak równouprawnienie na rynku pracy, kwestie kobiecej seksualności i prawa do aborcji. Trzeci ruch feministyczny przyczynił się do powstania w latach 80. XX wieku idei gender.
Za Wikipedią: Gender (ang. gender, czyt. dżender – płeć, rodzaj gramatyczny) – płeć kulturowa, płeć społeczna, społeczno-kulturowa tożsamość płciowa – suma cech, zachowań, stereotypów i ról płciowych przyjmowanych przez kobiety i mężczyzn w ramach danej kultury w drodze socjalizacji, i nie wynikających bezpośrednio z biologicznych różnic w budowie ciała pomiędzy płciami, czyli dymorfizmu płciowego.
Mówiąc prościej: płeć biologiczna (sex) nie musi pokrywać się z płcią kulturową (gender). Jest ona tworzona w oparciu o nasze wyobrażenia dotyczące tego, czym jest męskość oraz kobiecość. I ma wpływ na to, jak się ubieramy, co robimy, jak wychowujemy dzieci i jakie wzorce przekazujemy następnym pokoleniom. Takie wyobrażenie prowadzi do nierówności społecznych, bo np. kobieta ustawiona w roli matki i gospodyni domowej ma mniejsze szanse na znalezienie dobrze płatnej pracy, niż mężczyzna, któremu przypisuje się rolę żywiciela rodziny.
Z ustaleń tych wypłynęła krytyka nauk społecznych, które deklarując badanie ludzkości jako takiej, w rzeczywistości badały prawie wyłącznie mężczyzn. Stąd gender studies – powstanie studiów nad płcią społeczno – kulturową, wykładanych także na niektórych polskich uczelniach.
Jak każda nowa nauka i ta ma swoich zwolenników i przeciwników. Dale O’Leary- amerykańska specjalistka od ideologii gender i autorka książki „The Gender Agenda: Redefining Equality” (Program gender – nowa definicja równości), alarmuje, że: „nowy feminizm chce znieść rodzinę biologiczną”. Tego samego zdania jest Kościół w Polsce. Zdaniem arcybiskupa Henryka Hosera „Małżeństwo, a zwłaszcza macierzyństwo, jest postrzegane w tej ideologii jako coś, co dyskryminuje kobietę. W związku z tym trzeba uwolnić kobietę od macierzyństwa, aby mogła co prędzej wrócić do pracy. Rolę matki powinien przejąć mężczyzna (…). W to, co kiedyś należało w sposób naturalny i spontaniczny do kobiety (…) wymaga się dzisiaj włączenia mężczyzny, który biologicznie i psychicznie nie jest przystosowany do macierzyństwa, tylko do ojcostwa”. Dowodzi również, że gender legitymizuje homoseksualne związki małżeńskie i żądania, aby im przyznać prawo do adopcji dzieci. Uważa, że założeniem gender jest zmniejszenie populacji światowej w celu zapewnienia tzw. rozwoju zrównoważonego”. Przekonuje, że idea ma marksistowskie korzenie. Z kolei biskup Tadeusz Pieronek idzie dalej i porównuje gender do nazizmu.
Ale nawet wśród teologów są zwolennicy gender. Tygodnik Powszechny cytuje popularną teolożkę feministyczną Elisabeth Johnson, profesor renomowanej jezuickiej uczelni Fordham University w Nowym Jorku, członkini kongregacji sióstr józefitek: „Doprawdy, kim jest kobieta i kto ma o tym decydować? Sugeruję, że męskość i kobiecość należą do pojęć, które są najbardziej stereotypowe kulturowo, stworzone przez społeczeństwo seksistowskie, rasowe, klasowe”. Z kolei Agnieszka Graff publicystka, wykładowczyni gender studies na Uniwersytecie Warszawskim, przekonuje, że postawa duchownych wpływa mobilizująco na dynamiczny rozwój tych studiów bo: „W Polsce jesteśmy wciąż na etapie budowania takiego przyczółka, w którym mogą spotykać się badacze i badaczki zajmujący się tą tematyką”. Zdaniem pisarki i absolwentki gender studies, Sylwii Chutnik ostry sprzeciw polskich hierarchów duchownych można odczytać jako obawę przed utratą wpływów. Jej zadaniem następuje powolna ewolucja, zmiana ról kobiecych i męskich. Mamy też coraz więcej związków partnerskich, w sensie podziału obowiązków w domu. Sylwia Chutnik zauważa, że nadchodzi po prostu zmierzch tradycyjnego postrzegania rodziny i przekonuje, że to naturalna konsekwencja innych zmian społecznych.
Z kolei znany satyryk, aktor, scenarzysta i felietonista Stanisław Tym twierdzi, że gender: „według kościelnych hierarchów – jest szatańską interwencją w dzieło Stwórcy”. Ironizuje, że: „Bóg stworzył przecież kobietę, by rodziła dzieci i je wychowywała, a tymczasem ona zapisuje się do klubu bokserskiego, jeździ po świecie i bije się w ringu z koleżankami. Mężczyzna zaś pierze pieluchy i zmywa spodeczki, zamiast z szablą w dłoni bronić niepodległości ziemi praojców. Szatan zaciera owłosione łapska”. Tym twierdzi, że: „Gender to świetny wynalazek na trudne czasy dla Kościoła. Słowo zagraniczne, nie każdy wie, co znaczy, więc wszystko właściwie można pod nie podciągnąć”.
M.in. o gender na konferencji w Gierłoży rozmawiałam z Agnieszką Kozłowską-Rajewicz, Pełnomcniczką Rządu ds. Równego Traktowania: