Kingsmen
Świat filmu sensacyjnego, czyli kino szpiegowskie i to, gdzie leją się po pyskach jest zdeterminowane przez filmy o Bondzie, Jamesie Bondzie. Są najlepsze i najpopularniejsze, ale proszę Państwa twórcy filmowi lubią też pośmiać się z Bonda. Powstają filmy naśladujące przygody 007, czasem wręcz szydzące.
Są też produkcje tworzące nowy styl filmów szpiegowskich – lekko prześmiewczy, trochę szyderczy, intrygujący, ale zdecydowanie inny niż świat Jamesa Bonda. I właśnie mamy nowy cykl filmów szpiegowsko – sensacyjnych, realizowanych pod hasłem wywoławczym Kingsman. Powstały już dwa filmy z tego cyklu: „Kingsman. Tajne służby” oraz „Kingsman. Złoty krąg”.
Cykl ten nawiązuje do bondowskiej legendy, ale tworzy własne universum, fajne, zabawne, nieco makabryczne i co ważne już w całości zbudowane. Świat Kingsman to oczywiście afery szpiegowskie, najnowsze technologie, trochę codzienności – dzisiejsza polityka i to co najbardziej lubię – wyrafinowany humor. W tym świecie pojawiają się najlepsi brytyjscy i amerykańscy aktorzy, tym razem, czyli w „Złotym kręgu” mamy: Colina Firtha – łączącego obydwa filmy, Jeffa Bridgesa, Marka Stronga, Julianne Moore, Jamesa Gambona, Channing Tatuma i Eltona Johna, który rewelacyjnie zagrał samego siebie. Akcja jest wartka, nie nudzimy się w trakcie projekcji, nie spoglądamy nerwowo na zegarek.
Oczywiście jak to w takich filmach bywa, chodzi o to by uratować świat przed potencjalną zagładą. Wiadomo, że źli ludzie chcą wykończyć zachodnią cywilizację i do tego wzbogacić się (typowy koszmar dzisiejszych czasów). Proszę Państwa w „Kingsman. Złoty krąg”, najczarniejszy charakter kreuje Julianne Moore, co jest samo w sobie dosyć zabawne. Do tej pory raczej grała osoby o subtelnym, skomplikowanym charakterze a tu nagle, uosobienie zła i chciwości. Dobry, przewrotny pomysł obsadowy. Liczę na cykl „Kingsman” na ciekawe rozwiązania scenariuszowe, na fajnych aktorów i dobrą rozrywkę.
Kończąc dzisiejsze wywody, muszę coś napisać o moich literackich podbojach, zaskoczę Państwa, wróciłem do klasyki i czytam, jak zawsze z przyjemnością „Przygody Tomka Sawyera” Marka Twaina, nieodmiennie zabawne i pouczające.
Kinoman