Bukowiecki: w ostatnim czasie przynajmniej trzydzieści razy kończyłem karierę
– Chciałem po prostu stanąć przed lustrem, spojrzeć sobie w oczy i przekonać się, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by wrócić do sportu. W ostatnich miesiącach przynajmniej trzydzieści razy rzucałem już karierę sportową – powiedział Konrad Bukowiecki, czołowy polski kulomiot, który walczy o zdrowie i formę, by móc w przyszłym roku rywalizować o medale igrzysk w Paryżu.
W marcu Bukowiecki usłyszał druzgocącą diagnozę – zerwane więzadła krzyżowe w kolanie. Operacja i późniejsza wielomiesięczna rehabilitacja oznaczałaby koniec marzeń o igrzyskach.
Przez ostatnie parę miesięcy więcej było czarnych dni, niż wesołych. Nie jest łatwo przyzwyczaić się do tego, że kiedyś byłem na wysokim poziomie, a dzisiaj, choć mam te same wielkie ambicje i wiem, że jestem dobrym zawodnikiem, to przez zdrowie nie mogę tego pokazać. Kiedyś pchałem ponad dwadzieścia dwa metry na najważniejszych imprezach na świecie, a tu nagle na treningu nie mogę pchnąć więcej, niż siedemnaście, czy osiemnaście
– mówił kulomiot InPost Team.
Bukowiecki przyznał, że próbował wszystkiego, by pozbierać się psychicznie po kontuzji.
Momentów w tym roku, w których kończyłem karierę było pewnie ze trzydzieści, a może i więcej, właściwie po każdej nieudanej technice albo gdy kolano mi puchło zastanawiałem się, co mogę robić w życiu, gdy nie będę pchał kulą. Generalnie nigdy nie pracowałem z psychologiem, bo uważałem, że nie jest mi to potrzebne, ale ostatnie wydarzenia zmusiły mnie do tego, by sięgnąć po każdą pomoc i wyczerpać temat do końca
– opowiadał.
Był moment, w którym polski kulomiot zaczął przeglądać ogłoszenie o pracy.
Po jednym z treningów sprawdzałem te oferty i patrzyłem, czym mógłbym się zająć po zakończeniu kariery. Cieszę się jednak, że się nie poddałem, a dziś jestem w Chengdu i mam kolejne złoto na uniwersjadzie. Bardzo się cieszę, że mam wokół siebie dobrych ludzi. Mojej narzeczonej na pewno nie było ze mną łatwo, bo po każdym nieudanym treningu, a tych było mnóstwo, musiała się mierzyć z moim podłym nastrojem. Tak samo moi rodzice, mój brat, czy moi przyjaciele. Ja też mam Internet i czytam w nim komentarze, że jestem słaby i nic ze mnie nie będzie. Na szczęście są ludzie, którzy znają mnie lepiej od internetowych trolli i dobrze ich mieć obok siebie
– mówił Bukowiecki podkreślając wsparcie narzeczonej, wybitnej lekkoatletki Natalii Kaczmarek i innych swoich bliskich.
Co dziś jest największym problemem kulomiota InPost Team? Ból?
Właśnie ból nie jest wielkim problemem, ja sobie z nim radzę i mogę z nim żyć. Większym problemem jest narastająca frustracja, że nie mogę się wygrzebać z tego bagna. Po co miałbym startować pchając osiemnaście metrów? To nie miałoby żadnego sensu. Codziennie dawałem sobie jeszcze jedną szansę
– dodał.
Jeszcze w sierpniu Bukowiecki zrobi kolejny ważny krok w swojej karierze – spróbuje powalczyć o dobry wynik podczas mistrzostw świata. Lekkoatletyczny czempionat w Budapeszcie rozpocznie się 19 sierpnia, a eliminacje i finał konkursu pchnięcia kulą zaplanowane są pierwszego dnia zmagań.
Redakcja: A. Niebojewska/Mat. prasowe