Hiacynt
„Hiacynt” to tytuł nowego polskiego filmu w reżyserii Piotra Domalewskiego – absolutnego objawienia ostatnich lat. Autor filmów „Cicha noc” i „Jak najdalej stąd” – rewelacyjne filmy, zwłaszcza olsztyński „Jak najdalej stąd”. Domalewski przypomniał nam o sobie filmem „Hiacynt”, który nie jest filmem o kwiaciarzach i kwiaciarniach, to film o akcji SB z połowy lat 80. ubiegłego wieku.
Hiacynt to kryptonim akcji skierowanej przeciwko środowisku gejowskiemu w PRL-u. Chodziło o inwigilację środowiska i ewentualne wykorzystanie spisanych gejów jako potencjalnych agentów operacyjnych, chodziło o zwykły szantaż i wykorzystanie kompromitujących danych w przyszłości. Tej przyszłości PRL miał już niewiele, poległ bez godności i honoru, ale to zupełnie inna sprawa, inna bajka, inna opowieść. Jak wielokrotnie pisałem i mówiłem, lubię filmy, powieści o PRL-u z wielu względów, chodzi mi o to, jak pamiętamy ten czas – oczywiście każdy indywidualnie, osobiście z odniesieniem do własnej historii i w zależności od tego, gdzie i jak się żyło. Każdy z nas jest otwartą książką z historią do napisania, być może uzupełnienia. Filmy o PRL-u, czyli historyczne, ciężko jest zrobić. Polska zmieniła się diametralnie, jest inna i trudno odnaleźć tamte klimaty, nastroje, plenery czy nawet charakterystyczną zabudowę dla czasów słusznie minionych. To jest problem – trzeba kombinować i trochę udawać poprzez zdjęcia nocne, granie w pomieszczeniach i najlepiej pokazywać ówczesne domówki, bo to najłatwiejsze. Tyle mini wprowadzenia.
Jaki jest film? Rozczarował mnie, jest po prostu nudny, przewidywalny, bez napięcia, a miał to być jednak film sensacyjny, wszak chodzi o morderstwo, jakąś tam walkę z systemem, kawałek polskiej historii. Marne role, moim zdaniem grane bez przekonania, no może poza Tomaszem Schuchardtem w roli Wojtka, ale pan Tomasz poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Tomasz Ziętek w roli głównej chyba nie wiedział, kogo ostatecznie ma zagrać, a Adrianna Chlebicka w roli Halinki, oczywiście atrakcyjna wizualnie, potrzebuje jeszcze paru lat doświadczenia aktorskiego. Żeby było jasne – nie mam problemu z tematyką związaną z odmiennością jakąkolwiek, jednak temat w jaki to ujął Piotr Domalewski absolutnie mnie nie zaintrygował. Warto przyjrzeć się filmom już zrealizowanym, a jest ich sporo. Chociażby „Filadelfii” z Tomem Hanksem, gdzie wyjątkowo i interesująco pokazano problem inności i do tego śmiertelnej choroby. Może po prostu zabrakło wiary w temat i w siebie. Nie chcę powiedzieć, że jest to złe kino, ale nie mogę też powiedzieć, że jest to dobre kino.
Moim zdaniem zmarnowano szansę na rasowy kryminał z dobrym tematem społecznym. Czas na moje lektury, mój ulubiony John Grisham napisał kolejną powieść rozgrywającą się na sali sądowej, chodzi o „Czas łaski”, pokaźne tomisko, południe USA, znajome postaci, ważna sprawa i sądowa rozprawa, lubię takie zadania. Czyta się to dobrze akurat na jesienny wieczór.
Kinoman