Proces lekarki, która błędnie określiła przyczynę śmierci
W Olsztynie ruszył proces lekarki oskarżonej o sporządzenie fałszywej opinii dla prokuratury.
Lekarka wykonująca sekcję zwłok stwierdziła, że ofiara została uduszona. Przez tę opinię, mąż zmarłej kobiety trafił na 8 dni do aresztu. Ponowna sekcja wykazała, że kobieta miała zawał i to on był przyczyną śmierci.
Sprawa, która rozpoczęła się przed olsztyńskim sądem rejonowym sięga 2009 roku. Wówczas w domu jednorodzinnym w dzielnicy Redykajny, na przedmieściach Olsztyna, zmarła Anna K. aptekarka, prywatnie żona znanego w mieście chirurga i biegłego sądowego Józefa K., który po kilku dniach trafił do aresztu pod zarzutem zabójstwa. Prokuratura opierając się na wynikach sekcji zwłok przeprowadzonej przez lekarkę Beatę W. – także biegłą sądową – uznała, że Anna K. została uduszona.
Mąż kobiety Józef K. od początku przekonywał, że jest niewinny, i nie tylko nie dusił żony, ale ją reanimował. Zdjęcie lekarza obiegło wówczas czołówki tabloidów. Na skutek interwencji jego adwokata zwłoki kobiety zostały przewiezione do Gdańska. Tam poddano je ponownej sekcji, która wykazała, że Anna K. nie została uduszona, a zmarła na zawał serca.
Lekarka Beata W. zeznała przed sądem, że pamięta sekcję Anny K. m.in. z tego powodu, że była ona dla niej „ciężka emocjonalnie”. Lekarka powiedziała, że znała męża zmarłej i wiedziała, że od jej opinii może zależeć jego przyszłość. Z drugiej strony – jak podkreślała – wiedziała, że ukrycie faktów związanych z tym, że zmarła miała na szyi ślady duszenia będzie ukrywaniem dowodów w tej sprawie. Dodała, że wyniki badań, jakie przekazał jej prokurator jednoznacznie wykluczały zawał. W składanych przez ponad 3 godziny wyjaśnieniach Beata W. przyznała, że nadal jest pewna tego, że Anna K. była przed śmiercią duszona. – Nie umiem powiedzieć, czy było to na godzinę przed zawałem, czy też może dostała zawału w trakcie duszenia – mówiła Beata W. (pap/gol/bsc)