Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 18 °C pogoda dziś
JUTRO: 18 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Musicale

Musical „Kabaret” z Lizą Minelli i Michaelem Yorkiem

Nie znoszę całą swoją osobowością musicali filmowych, scenicznych, pewnie też. Niestety ostatnio musiałem uczestniczyć w misterium oglądania i podziwiania „Nędzników” według Victora Hugo z Rusellem Crowe i Hugh Jackmanem. Proszę Państwa mam tak od małego, filmy, w których faceci tacy jak Russel śpiewają przez trzy godziny, doprowadzają mnie do szału. Nie chodzi o to, by nie śpiewali, niech śpiewają od czasu do czasu, może nas to rozbawi i będzie okej. A tu cały film śpiewania i to chyba nie najlepszego, ale za to za duże pieniądze. Już wspominałem, że nie lubię musicali, ale to, co przeżyłem w czasie obcowania z „Nędznikami”, było nie do zniesienia, byłem bliski poddania się i rezygnacji, ale skoro pieniądze wydano, trzeba zobaczyć. Oczywiście są filmy wyśpiewane, które mi się podobały, na przykład z Beatlesami, sfilmowany koncert Floydów lub Zeppelinów, o – „Kabaret” Boba Fossa z Lizą Minelli, Michaelem Yorkiem i oczywiście Joelem Greyem, to lubię i rozumiem, a nie gdy facet skacze po ulicy w deszczu i śpiewa, jak to fajnie …śpiewać w deszczu. To oczywiście ,,Deszczowa piosenka”. I wcale nie mam zamiaru udowadniać, że takie kino nie jest dla mnie, bo jestem głuchy na piękno muzyki, bo nie łapię niuansów i po prostu nie znam się. Znalazłbym jeszcze wiele powodów, dla których nie lubię takiej kategorii scenicznej. Nie lubię i już, ktoś by powiedział, że jestem płytki, że jestem homofobem, jednak osoby znające mnie prywatnie wiedzą, że nie jestem, bo mam wśród gejów kolegów, a może nawet przyjaciół i orientacja seksualna nie stanowi dla mnie problemu.

Natomiast mam problem z gatunkiem filmowym, scenicznym. Musicale mnie zazwyczaj nudzą i nużą, a czasem najzwyczajniej śmieszą. Bo czy nie rozbawiłby Państwa Gladiator śpiewający falsetem czy faceci w zbyt obcisłych dżinsach skaczący po ulicach Nowego Jorku i śpiewających Maria (West Side Story) nie są z kosmosu albo też Ewan McGregor w Moulin Rouge udający, że potrafi śpiewać brr… To oczywiście jest sztuka, ale wybaczcie Państwo, chyba nie muszę udawać, że to lubię. Bo lubię, a nawet kocham kino jako sztukę wyrazu, ekspresji, a często też źródło głębszej myśli. Chociaż – tak sobie teraz pomyślałem – że to nie do końca tak, bo przecież „Gorączka sobotniej nocy” z Johnem Travoltą prawie mi się podobała.

Może więc chodzi o coś innego… np. o zabawę. Bo jeśli coś nas bawi, to mogą sobie pośpiewać nawet w niezbyt stosownych momentach, mnie to nie bierze. I tak proszę Państwa odkryłem się, wyszedł ze mnie prostak i cham.

P.S.
Bardzo lubię „Gladiatora” Ridleya Scotta i „Gwiezdne wojny” Georga Lucasa.

Przeczytaj poprzedni wpis:
Pewna wygrana KKS-u z MON-POL-em

W pierwszej rundzie fazy play-out koszykarek była pechowa porażka, w rewanżu już zdecydowane zwycięstwo. KKS Olsztyn pokonał na własnym parkiecie Mon-Pol Płock 65:45 i zapewnił sobie...

Zamknij
RadioOlsztynTV