Z życia człowieka od muzyki cz.1
Układanie muzyki w radiu to udręka i ekstaza. Od pierwszej piosenki, którą umyślisz sobie zagrać, podlegasz wielopiętrowym naciskom. Zaczyna się od najbliższych, który ciesząc się twoim nowym zajęciem proszą: „A będziesz grał to i tamto?”. Następnie do roboty biorą się koledzy z pracy. Można ich podzielić na dwie kategorie: tych przychylnych, zwykle muzyka nie odgrywa dla nich jakiejś szczególnej roli i nieprzychylnych, których jest znacznie więcej. Nieprzychylni są znacznie ciekawszą grupą, którą znów dzielimy: na gardzących twoją pracą, bo „oni w domu słuchają rocka” i zawistników, którzy uważają, że powinni być na twoim miejscu. I trudno nie odmówić im racji :). Na nieprzychylnych trzeba mieć sposób. Warto ich słuchać, bo być może słyszą coś, czego ty nie słyszysz. Czekając z radością na każdy twój błąd, czynią cię lepszym profesjonalistą, bo dwa razy sprawdzasz wszystko i się starasz. Ostatnia korzyść to fakt, że masz się z kogo pośmiać, bo nie każdy kto ma radio samochodzie i „lubi muzykę”, powinien układać playlistę. Do moich faworytów należą ci, którzy w życiu nie ułożyli pół dnia muzyki na antenie, ale za to rozdają karty w polskiej radiofonii i mają patenty na podnoszenie słuchalności dowolnej rozgłośni w kraju.
Osobną grupę, stanowią twoi przełożeni i prezesi. Każdy ma jakiegoś przełożonego, więc nie będę się rozpisywał. Zależy jak trafisz i jaka jest struktura. U mnie decydujący głos ma prezes. Powiem szczerze [UWAGA!!! twój komputer wykrył problem z odczytaniem tekstu].
Żart. Prezes/redaktor naczelny ostatecznie decyduje o tym, jaką muzykę ma nadawać radyjo. Twoimi rękami. I od tego uzależnia twoją wypłatę. Jeśli się rozumiecie, to twoja żona nie będzie występować w kampanii „Bo zupa była za słona”. A co jeśli Jaśnie Namaszczony co rano otwiera swą nabrzmiałą powiekę przy szczerych dźwiękach Coco Jambo i Ona tańczy dla mnie? Zwykle potem pragnie takich melodii u siebie na zakładzie. I co mądrale?, wy pewnie rzucilibyście taką robotę!
Jak się kiedyś znajdziecie w takiej sytuacji to piszczcie dymisję. Ja chętnie popatrzę.
Za tydzień o moich ulubionych tekstach i uzasadnieniach, dlaczego powinniśmy grać ulubiony numer pana Waldka.
A teraz nowe ości:
Bo Saris – She’s On Fire – lubię takie granie bo jestem stary. Kiedyś dinozaury to umiały grać i tańczyć. Nie to, co teraz…
The Black Keys – Fever – wszyscy strasznie przeżywają emocje, gdy tylko wspomni się nazwę tego zespołu. To chyba nadzieja rocka jest. Wiadomo jak to jest z nadziejami.
Iron Maiden – Fear Of The Dark – mało kto wie, jak wyglądała premiera tego klasyka Heavy Metalu. Na szczęście mamy do dyspozycji wyjątkowe wykonanie, które muzycy odkryli stosunkowo niedawno.