Wódka w życiu artystów
Umierać trzeba z taktem. A więc, dajmy na to,
nie wtedy, kiedy właśnie zaczyna się lato!
Tak oswajał śmierć Jan Brzechwa w wierszu Taktowne umieranie, który powstał, gdy autor wiedział już, że jego życie dobiega kresu. Jak na ironię umarł w lipcu, a kiedy go chowano, padało. W cytowanym wierszu jako porę taktownego umierania przez ciężko chorego człowieka wskazał wiosnę. Pewnie z nadzieją, że następnej jeszcze dożyje.
Biografie literackie w Polsce ostatnio jakby modniejsze. Dwie oficyny rywalizują w przypominaniu polskich poetów. WAB, w serii Fortuna i Fatum przypomniało Iwaszkiewicza i Słonimskiego, a Iskry Broniewskiego, Brzechwę, ostatnio Tuwima. Niebawem powinna się pojawić jeszcze książka o Gałczyńskim.
Spory wokół tych biografii dużo cichsze niż wokół książki o Kapuścińskim. A przecież biografowie naszych tuzów literackich odsłaniają wstydliwe i nie rzadko wcześniej ukrywane słabostki.
A w ogóle awantury wokół biografii to zjawisko tyleż zaskakujące, co ludzkie i zrozumiałe. Rodziny chcą zachować swych sławnych bliskich wyłącznie w jasnych barwach, biografowie wyskrobują i wygrzebują co tylko się da. A jak się nie da, to od czego wyobraźnia.
Autorem ostatnio płodnym i popularnym stał się Sławomir Koper. Odkrył, że o przeszłości można pisać tak, by nawet czytelnicy Faktu coś dla siebie znaleźli. Wynajduje we wspomnieniach, kronikach i starych gazetach anegdoty i skandale, a następnie skleja je wedle jakiegoś pomysłu. A to wokół skandali, a to wedle sensacji.
Ostatnio kluczem stał się alkohol. Książka Alkohol i muzy. Wódka w życiu polskich artystów to jednak przykład, że każdy zacier traci w końcu swoje walory, i przychodzi chwila, że trudno coś z niego wydobyć. Połowa przytoczonych przez Kopera anegdot dawno ukazała się już w innych opracowaniach, także jego własnych, nie zawsze też ich obecność wydaje się uzasadniona w dziełku Alkohol i muzy. Rozdział o Gałczyńskim to dla odmiany przykład wzmacniania autorskiego destylatu w sposób sztuczny i cokolwiek niezręczny. Nie wiedzieć czemu Koper ustawia sobie w roli oponentki córkę poety, Kirę Gałczyńską, a w dodatku ogranicza jej prawa do pisania o ojcu. Litościwie tylko przyznaje, że zachowuje się mniej okropnie niż Władysław Mickiewicz, który po prostu spalił wszystko, co mogło uchybić pamięci Ojca i Wieszcza.
Autorom książek o innych nazbyt często wydaje się, że ich rolą jest albo strącanie swoich bohaterów z cokołu lub też stawianie ich na nich. Na szczęście, czytelnicy miewają własne zdanie.