Dawniej Wielkanoc na Warmii i Mazurach trwała trzy dni
W Wielką Sobotę podczas nabożeństwa odbywało się święcenie wody i ognia, a po zakończeniu palono najstarszy we wsi krzyż przydrożny. Wierzono, że jego popiół zapobiegnie wielu chorobom przez cały rok zabierano więc do domu węgle i używano ich jako okłady na bolące miejsce.
Aż do 1945 roku nie znano na Warmii i Mazurach zwyczaju święcenia potraw.
W Niedzielę Wielkanocną wstając o świcie i obserwując wschodzące słońce, według ówczesnych przekonań, można było zobaczyć na nim baranka. Nieco później w milczeniu chodzono do płynącej na wschód wody aby obmyć w niej twarz i ręce. Miało to zapewnić zdrowie i urodę.
O innych przesądach i tradycjach – mówi Maria Wroniszewska z Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku.
W Niedzielę Wielkanocną w różnych miejscach chowano też podarki od zajączka, których później szukały dzieci. W Poniedziałek już o świcie zaczynało się smaganie gałązkami wierzbowymi, brzozowymi lub jałowcem. Smagali przede wszystkim chłopcy, a dziewczęta mogły się tego ustrzec ofiarując im najpiękniejsze pisanki. Stąd też chodzących „po smaganiu” nazywano również wykupnikami.
(K.Grabowska/asocha)