Walka z wiatrakami
Budowa farm wiatrowych na Warmii i Mazurach wzbudza silne protesty ekologów i przedsiębiorców branży turystycznej. Argumentują, że ogromne wiatraki odstraszą turystów i bezpowrotnie zepsują niepowtarzalny, unikatowy w skali świata krajobraz Mazur.
Nikt dokładnie nie wie, ile wiatraków stoi już na Warmii i Mazurach. Szacunkowe dane Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie mówią, że jest ich już 120, najwięcej w okolicach Kętrzyna, Kisielic i Gołdapi.
Planowana jest budowa kolejnych kilkuset, m.in. w powiatach ostródzkim, bartoszyckim, elbląskim i giżyckim. Powiększyć się też mają już istniejące farmy. Budowa wielkich farm wiatrowych na Warmii i Mazurach ma więcej przeciwników niż zwolenników. Za ich powstawaniem opowiadają się wyłącznie miejscowi samorządowcy, którzy argumentują, że podatki płynące od właścicieli farm wiatrowych są znacznym zastrzykiem finansowym dla gmin oraz właściciele działek, na których stoją wiatraki.
Ci rocznie otrzymują ok. 25 tys. zł za dzierżawę ziemi pod wiatrak. Do największych przeciwników budowy potężnych wiatraków na Warmii i Mazurach należą m.in. właściciele pensjonatów, hoteli i gospodarstw agroturystycznych, którzy przekonują, że nikt nie zechce odpoczywać w sąsiedztwie potężnych instalacji, których wpływu na zdrowie tak naprawdę do dziś nie zbadano.
Władze woj. warmińsko-mazurskiego otwarcie deklarują, że wolą, by w tym regionie powstawały lokalne biogazownie, instalacje fotowoltaiczne oraz małe i rozproszone farmy wiatrowe, a nie te duże, przemysłowe, które zakłócają krajobraz. Takie zapisy mają się znaleźć w aktualizowanej właśnie strategii rozwoju województwa. (gol/as)