Tracą majątek przez lichwiarską pożyczkę
Straciła dom i 11-hektarowe gospodarstwo, bo pożyczyła 600 złotych. Pani Barbara Kosewska z okolic Biskupca padła ofiarą tzw. mieszkaniowej lichwy.
Początkowo pani Barbara Kosewska pożyczyła 600 złotych. Nie oddała w terminie, więc dług zaczął rosnąć. Ostatecznie pożyczkodawcy zaproponowali, by podpisała akt notarialny na pożyczkę w wysokości 2,5 tysiąca złotych. W tym samym akcie oddawała im dom i 11 hektarów ziemi. Jak sama mówi – nie wiedziała, co podpisuje.
Posłuchaj relacji Andrzeja Piedziewicza
– Wcześniej zastraszali mnie, przyjeżdżali do domu, śledzili. W końcu zaproponowali spotkanie u notariusza, nawet nie przeczytał mi aktu notarialnego, tylko pokazał, gdzie mam podpisać. Nie wiedziałam, co podpisuję – opowiada Barbara Kosewska.
To tylko jeden z przynajmniej kilkuset podobnych przypadków w całej Polsce i kilkunastu na Warmii i Mazurach. Mecenas Lech Obara zwraca uwagę, że bardzo dużą rolę grają tu zachowujący się niewłaściwie notariusze.
– Notariusz powinien dbać o interes obu stron. W tak skrajnych przypadkach powinien ostrzec, a nawet odstąpić od czynności. Dlatego moim zdaniem notariusze po prostu zachowują się tu jako współsprawcy przestępstw – komentuje Lech Obara.
Olsztyńska senator Lidia Staroń chce przekonać senat, by wystąpił z propozycją wprowadzenia zmian w prawie.
– Ludzie znajdujący się w bardzo trudnej sytuacji, zmuszającej ich do zaciągnięcia pożyczki, tracą w ten sposób cały majątek. Dlatego należy po pierwsze zmusić notariuszy do nagrywania spotkań, na których dochodzi do podpisania aktów notarialnych oraz zwiększyć ich odpowiedzialność dyscyplinarną – przekonuje Lidia Staroń.
(apiedz/bsc)