„To”
Nie należę do miłośników horrorów, tak jak nie zaliczam się do zagorzałych czytelników prozy Stephena Kinga, ale jak zawsze bywają wyjątki.
O co chodzi? O film zatytułowany „To” i powieść zatytułowaną „To” właśnie autorstwa Kinga, rozwlekłą i zdecydowanie zbyt obszerną. Powieść, kiedyś przeczytałem, serialu fragmenty kiedyś widziałem, tegoroczny film obejrzałem. I co? Powieść, jak to powieść nudnawa a film ? Rewelacja. Ogląda się go znakomicie, cudowne lata 80., prowincjonalna Ameryka, dzieci grają świetnie.
W powieści i filmie chodzi o to, że dzieciaki z małego amerykańskiego miasta są prześladowane przez tajemniczą postać, wcielającą się w okrutnego klauna o imieniu Pennywise. Jak to w amerykańskich filmach i powieściach bywa, muszą stawić czoła zagrożeniu, rozwiązać tajemnice z przeszłości, pokonać własne lęki i uprzedzenia, poznać siebie i przyjaciół, pokonać klauna i typowych amerykańskich rozrabiaków, którzy prześladują: młodszych,słabszych, grubych, okularników, niewysportowanych ale oczytanych, lubiących latem biblioteki i mających sporo do powiedzenia o świecie i okolicy.
Mamy do czynienia z prostym schematem ale cóż, całe nasze życie jest schematyczne i polega na powielaniu już raz wykonanych czynności, od narodzin do śmierci. Wracając do filmu, wspomniałem już, że dzieci świetnie grają, ale to norma w amerykańskich filmach, tempo jest bardzo dobre, bez dłużyzn i nadmiaru efektów specjalnych. Natomiast mamy: sielskie miasteczko, wakacje, rowerowe wycieczki, pierwsze zauroczenie i ten strach przed tajemnicą i młodzieńcza odwaga, która pozawala pokonać najgorsze zło.
Obejrzałem „To” z prawdziwą przyjemnością z dwóch względów: po pierwsze jest to dobry film, po drugie stęskniłem się za polskimi i amerykańskimi serialami młodzieżowymi, gdzie wszystko było proste, dziewczęta takie piękne, a świat wokół nas policzalny i prawie zrozumiały w odróżnieniu od dzisiejszego. Z tamtych czasów zostały tylko ciągle, piękne dziewczęta. Jeśli znajdziecie czas na”To”, warto poświęcić dwie godziny na spotkanie z młodymi bohaterami i przerażającym klaunem.
Wieczorami nadal słucham jazzu – John Coltrane i „Blue Train”, wspaniała muzyka, przejmująca. Zbieram się do lektury nowej książki Ildefonso Falconesa, hiszpańskiego pisarza, autora „Katedry w Barcelonie”, kupiłem sobie kontynuację „Katedry”, zatytułowaną „Dziedzice ziemi”, zobaczymy co nam przyniesie.
Kinoman
Autor: J.Hopfer