Pożegnania
Jak co roku o tej porze kolejny raz tworzę listę nieobecności, bowiem jak zawsze wraz z upływem czasu, zmianą pór roku, próbuję uzupełniać listę tych, którzy odeszli, zostawili nas. Chodzi mi o szeroko rozumiany świat filmu i telewizji.
Odchodzą nasi ulubieńcy, aktorzy, scenarzyści, twórcy muzyki filmowej, reżyserzy. Świat filmu zmienia się, staje się uboższy i skromniejszy, koleje losu są nieubłagane, a świat toczy się dalej. Będą powstawać nowe filmy, seriale, kompozycje, przeboje filmowe, dekoracje, pojawią się nowe gwiazdy i gwiazdeczki, a jednak zawsze będzie mi żal odchodzącego świata, nie tylko filmowego, bo przyszłość jest niepewna, niestabilna i oczekiwać możemy wszystkiego, tylko nie mam pojęcia czego. Jedno jest pewne – nie tylko film się zmienia i wszystko się zmieni, bo świat, który znaliśmy do tej pory, tak jakby już się spełnił.
Wracając do filmu – jak zawsze zaczynam od polskiego kina, które w ostatnio poniosło wielkie straty. Odszedł wybitny reżyser filmowy – Sylwester Chęciński, aktorzy: Franciszek Pieczka – Gustlik, Barbara Kraftówna – Honorata, Zdzisław Tobiasz – Głos, Jerzy Trela – geniusz aktorski, Tadeusz Ross – niezwykły urok i dowcip, Tadeusz Borowski – istotna obecność na ekranie, Ignacy Gogolewski – osobowość aktorska. Pożegnaliśmy także Andrzeja Korzyńskiego – znakomitego kompozytora muzyki filmowej: Człowiek z marmuru, Człowiek z żelaza, Akademia Pana Kleksa, Pierścień i róża. Był twórcą postaci Franka Kimono, w którą wcielał się Piotr Fronczewski.
Z pewnością nie jest to pełna lista, z góry proszę o usprawiedliwienie. Kino anglosaskie zubożało o: Williama Hurta – wybitnego aktora, Jamesa Caana – Sonny w „Ojcu Chrzestnym”, Paula Sorvino – charakterystyczna postać z filmów gangsterskich, niezapomniany Ray Liotta – „Chłopcy z ferajny”. Robbie Coltrane – Hagrid z „Harrego Pottera”, Bob Saget z „Pełnej Chaty”, Anne Heche – „Fakty i Akty”, „Sześć dni, siedem nocy” u boku Harrisona Forda i nieodżałowana Olivia Newton-John – pamiętny musical „Grease”.
Skoro mówimy o muzyce, to nie możemy zapomnieć Vangelisa – Ewangelas Odiseas Papatanasiu – mistrza i geniusza, kompozytora muzyki filmowej. Jaki byłby świat bez muzyki Vangelisa – „Rydwanów Ognia” czy „Łowcy Androidów”?
Zmarł Jean – Luc Godard – gdzie byłby świat filmu bez jego dzieł: „Do utraty tchu” czy „Pogardy”? Nie mam pojęcia.
I jeszcze jedna postać Josef Abraham – czeski aktor, pamiętny doktor Arnost Błażej ze „Szpitala na peryferiach”.
Pamiętajmy o nich i nie zapominajmy ich ról, ich osiągnięć, są tego warci.
Pamięci Mariana
Kinoman