Po świętach
Wykorzystując okres wieloświąteczny skupiłem się na wielorakim świętowaniu, czyli głównie unikaniu nadmiernej konsumpcji wszystkiego a gdy udało się uciec od świątecznego stołu, zająć się tym co najbardziej lubię: książki, płyty, filmy.
Z płyt zauroczyłem się nowym krążkiem Keitha Richardsa – rewelacyjny zbiór, kapitalnych, lekko nudnawych piosenek a także nowym zestawem kompozycji grupy Coldplay – rewela. Jeśli chodzi o literaturę to jednym tchem połknąłem „Porucznika Stawropulosa i tajemnicę Lewity”, świetny kryminał rozgrywający się w Grecji, autorstwa Stanisława Tekielego i Adama Widmańskiego, polecam miłośnikom intryg kryminalnych i oczywiście Grecji. Aktualnie pochłaniam „Dziewczynę z pociągu” Pauli Hawkins, dawno nie czytałem tak dobrej książki.
Filmy, obejrzałem ich sporo, niektóre zrobiły na mnie większe wrażenie, inne mniejsze, dzisiaj słów parę o „Praktykancie ” Nancy Meyers z Robertem De Niro i Anne Hathaway, to urocza opowieść o powrocie do pracy. Robert De Niro gra tu starszego pana, który jest już na emeryturze, jest wdowcem i bardzo się nudzi, postanawia więc skorzystać z projektu kierowanego do seniorów, mianowicie chodzi o staże dla pracowników powyżej 65 roku życia.
De Niro trafia do firmy internetowej, sprzedającej modne ciuchy i oczywiście pracują tam wyłącznie młodzi ludzie. Słabo zna się na komputerach, modzie, trendach obowiązujących we współczesnym świecie ale dobrze zna się na ludziach i zarządzaniu. Jest byłym dyrektorem, człowiekiem doświadczonym, obytym, uprzejmym, bez uprzedzeń i ciekawym świata – to ważna cecha. Mimo oporów i bardzo wymagającej szefowej w tej roli Anne Hathaway (jak zwykle płaczliwa i dziwacznie uśmiechnięta) to wszystko idzie jak w bajce ku szczęśliwemu zakończeniu i rozwiązaniu problemów wszystkich pracowników firmy. Ten film to totalna bzdura, zbyt słodka, bez szans na jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. Ale proszę Państwa, ogląda się to dobrze, De Niro jest jak zawsze fajny, elegancko zagrała, co prawda epizodyczne, po długiej nieobecności, jak zawsze piękna Rene Russo. I co najważniejsze jest to dobry film, zwłaszcza na niedzielne lub świąteczne popołudnie, to typowy relaks, mający nas zająć przez dwie godziny. Więc nie trzeba zawsze zmierzać się z tragedią szekspirowską, czasem wolno nam się po prostu zabawić świątecznie, potrzebujemy tego.
Jeszcze dwa słowa, Nowy Jork jest przepiękny, zwłaszcza latem.
Kinoman
(łw)