Czym skorupka za młodu
Pisałem jakiś czas temu o tym jak zaczęła się moja motocyklowa przygoda. Może nie wszystko udało się tamtym razem zawrzeć więc na moment powrócę do chwil sprzed lat…35 ? Mój Ś.P. Wujek Tadeusz, posiadacz legendarnego Junaka zabrał mnie na krótką podmiejską przejażdżkę. Razem z nami jechał mój Tata na swojej Jawie. Panowie w pewnym momencie poczuli w sobie kawaleryjską fantazję a ja wspominam to tak: Tata chciał wyprzedzić Wujka Tadeusza, Wujek nie chcąc się dać wyprzedzić dodał gazu, a siedzący za nim 4-latek zachłysnął się z wrażenia czując wibracje silnika i słysząc wydobywający się z silnika grzmot….
Minęło trochę lat, chory na motory najpierw postanowiłem dać posmakować tego mojemu Bartkowi. Syn mając 2 lata, zaliczył pierwszą, bardzo krótką i wolną przejażdżkę – takie tam 200 metrów. A w wieku lat 8 pokonał na tylnym siodle Harleya trasę Olsztyn – Kraków (rozbitą na dwa etapy,w końcu to jeszcze maluch).
Dziś kiedy tylko może pakuje się za stery HD, kręci manetką i pyta kiedy zrobi kartę motorowerową i ile trzeba mieć pieniędzy na Harleya – nawet takiego do remontu. Jeszcze dwa, trzy lata (dziś ma 12) i trzeba będzie chować przed nim kluczyki do garażu i motocykla 😉
No i Niśka – córeczka Tatusia. Dziewczynki są delikatniejsze więc po raz pierwszy wsiadła ze mną na motocykl w wieku 3 lat. Oczywiście na placu gdzie nikt nie jeździ. Nie byłem pewny czy jej się to spodoba, bo wcześniej słysząc specyficzny głośny gang Harleya, uciekała gdzie pieprz rośnie lub kryła się za Mamą. Po pierwszym kółeczku chciała więcej. Po drugim jeszcze więcej, zgodziłem się na trzecie a potem stanowczo zakończyłem jazdę prosząc małą, by do domu wróciła z Mamą samochodem
– dlaczego? – zapytała Niśka?
– Nie masz kasku córeczko
– Mam taki niewidzialny
– ale taki jest niedobry
Po tych słowach mała z płaczem uciekła do auta i przez resztę dnia nie odzywała się do Taty. Ech te kobiety…