Aktualności, Debata Publicystyczna
Coraz więcej obcokrajowców pracuje na Warmii i Mazurach. Posłuchaj Debaty w Polskim Radiu Olsztyn
Liczba obcokrajowców na polskim rynku pracy wyraźnie rośnie. Czy zabierają pracę Polakom? A może gdyby nie oni, warmińsko-mazurskie firmy musiałyby zakończyć działalność, bo nie byłyby w stanie znaleźć rąk do pracy? O to zapytaliśmy w Debacie Polskiego Radia Olsztyn naszych gości: Wiesława Łubińskiego, przedstawiciela pracodawców, kanclerza olsztyńskiej loży Business Centre Club,
Wojciecha Kowalskiego z zarządu warmińsko-mazurskiej „Solidarności”, Marka Morze, dyrektora Urzędu Statystycznego w Olsztynie i Zdzisława Szczepkowskiego, szefa wojewódzkiego urzędu pracy w Olsztynie.
Marek Lewiński: W 2016 roku 152 tys. cudzoziemców ubiegało się o zezwolenie na pobyt w Polsce – poinformował na początku lutego Urząd do Spraw Cudzoziemców. To wzrost w stosunku do 2015 roku o 30 proc. Najczęściej o zgodę na pobyt wnioskowali obywatele Ukrainy, którzy w 2016 r. złożyli o 40 proc. więcej podań niż w 2015 r.
Andrzej Piedziewicz: Ale jeszcze więcej mamy pracowników sezonowych – w całej Polsce w 2016 roku było ich 1 mln 400 tysięcy. Na Warmii i Mazurach – prawie 9 tysięcy. I to właśnie na Warmii i Mazurach chcemy się skupić – bo przecież to województwo mające wciąż najwyższą stopę bezrobocia, w urzędach pracy mamy zarejestrowanych prawie 80 tysięcy bezrobotnych. Czy to oznacza, że nawet tu potrzebujemy pracowników – głównie sezonowych – spoza Polski?
Wiesław Łubiński: Skoro przyjeżdżają, to znaczy, że są potrzebni. Wszystkie fundusze socjalne powodują, że część polskich pracowników odeszła z pracy. Wystarczy przejść się po restauracjach i sklepach. Wszędzie wiszą ogłoszenie: poszukuję pracowników. Nie ma ich na naszym rynku, więc firmy szukają na zewnątrz. Ci ludzie przyjeżdżają, są dobrymi pracownikami, właściciele firm ich chwalą.
Andrzej Piedziewicz: A może firmy powinny zacząć więcej płacić naszym pracownikom?
Wiesław Łubiński: Więcej, to znaczy ile? Gdyby pan dzisiaj płacił 100 tysięcy, to za 2 miesiące będzie za mało. Podobnie jak stawka 12 złotych na godzinę. To nie jest tylko najniższa stawka 12 złotych, to stawka, która rujnuje cały system wynagrodzeń, bo pracownik, który miał stawkę 20 złotych na godzinę, też chce podwyżkę.
Andrzej Piedziewicz: Co na to związki zawodowe?
Wojciech Kowalski: My, jako związki zawodowe jesteśmy zainteresowani, by wszyscy pracownicy pracujący legalnie w Polsce byli tak samo wynagradzani za taka sama pracę, żeby pracowali na tych samych warunkach. Jako związki nie zgodzimy się z tym, żeby polscy pracownicy nie mieli pracy tylko dlatego, że obcokrajowcom płaci się mniej.
Marek Lewiński: Jak cudzoziemcy wpływają na rynek pracy?
Zdzisław Szczepkowski: W województwie warmińsko-mazurskim z tych uproszczonych form zatrudnienia obcokrajowców na tak zwane oświadczenia odnotowano najmniej w kraju niespełna 9 tys. oświadczeń. W całym kraju w roku ubiegłym takich oświadczeń było ponad 1 milion 314 tysięcy, w woj. mazowieckim prawie 370 tysięcy. W związku z tym, że nasz rynek pracy jest najtrudniejszy, to i popyt był relatywnie niski. Jednak w roku bieżącym obserwujemy wzmożony napływ obcokrajowców. Przykładowo w styczniu roku ub. Było 312, w tym roku 1070 oświadczeń.
Andrzej Piedziewicz: Czy to może wywrócić nasz rynek pracy?
Zdzisław Szczepkowski: Boję się, że nie tylko u nas, ale i w kraju, jeśli przekroczymy pewien rozsądny pułap napływu obcokrajowców, może się to odbić negatywnie. Gros tych obcokrajowców to Ukraińcy. Jeśli będą odbierać pracę Polakom, może dojść do nieporozumień na tym tle. Uważam, że należałoby sprawę napływu pracowników-obcokrajowców do prac sezonowych uregulować. Boleję nad tym, że regulacja prawna planowana do uchwalenia we wrześniu ubiegłego roku, nie zastała przyjęta do tej pory. Sprzyja to zachowaniom korupcyjnym. Jest to niezły biznes na sprowadzaniu obcokrajowców, głównie obywateli Ukrainy. Dalej utrzymywanie modelu niskiej płacy, w nadziei, że to ożywi gospodarkę, jest błędem. W dłuższej perspektywie to się zemści.
Andrzej Piedziewicz: Musimy też pamiętać, że jest nas coraz mniej na Warmii i Mazurach. Co roku urząd statystyczny w Olsztynie podaje, o ile spadła liczba mieszkańców województwa. Jak to wygląda obecnie? I jakie są prognozy? Pytanie do pana Marka Morze, dyrektora Urzędu Statystycznego w Olsztynie.
Marek Morze: Nasz region był zawsze regionem ludzi młodych. Teraz to się zmienia. Licząc od roku 2000 do roku 2010 liczba ludności w wieku produkcyjnym się zwiększała z 860 do 950 tysięcy ludzi mogących pracować. Obecnie ta liczba od 2010 roku maleje i w 2015 roku wynosiła 917 tysięcy.
Andrzej Piedziewicz: Na ponad 1.400 tysięcy mieszkańców regionu.
Marek Morze: Prognozy mówią, że ten proces będzie się pogłębiał. W roku 2030 wyniesie 860 tys. w wieku produkcyjnym, w roku 2050 ma wynieść – 660 tys. w wieku produkcyjnym. Demografowie mówią, że procesy starzenia się są nie do odwrócenia. Jesteśmy skazani na zmniejszenie liczby ludności.
Marek Lewiński: Czy pracownik z dawnego ZSRR jest pracownikiem tańszym? Od początku roku mamy przecież minimalną stawkę godzinową, a dane za styczeń pokazują, że chęć zatrudniania obcokrajowców wcale nie spadła.
Wiesław Łubiński: Tutaj nie o to chodzi, czy jest tańszy. Zgadzam się z panem ze związku zawodowego, rzecz w tym, by za tę sama pracę płacić tyle samo. Nasz region jest popegeerowski. Ludzie tam żyjący od trzech pokoleń nie pracują.
Marek Lewiński: Nie pracują bo nie chcą?
Wiesław Łubiński: Z różnych powodów, bo nie dotarło do nich, a mentalność naszych rządzących jest taka, by dać pieniądze zamiast stworzyć warunki do podejmowania pracy. W Szwajcarii nie rozdaje się pieniędzy, tylko zatrudnia się nawet tych mniej wydajnych, bo pracodawca ma z tego tytułu zniżki podatkowe.
Zdzisław Szczepkowski: My mamy zdezaktywizowaną prawie połowę społeczeństwa w wieku aktywności zawodowej. Współczynnik ten w na Warmii i Mazurach wynosi ponad 54 procent, przy średniej krajowej 56,3 procent, a przyzwoity wskaźnik europejski to jest 70 procent i więcej. Mamy więc ogromne rezerwy zdezaktywizowanego społeczeństwa, które siedzi na różnego rodzaju zasiłkach. Nasi zarejestrowani bezrobotni, 34 procent to są bezrobotni tzw. III profilu pomocy, deklarują, że pracować nie chcą. Chcą mieć ubezpieczenie zdrowotne i zaświadczenie do zasiłku. Przy takiej sytuacji ta emigracja zarobkowa jest zbawieniem dla naszych firm, ale w dłuższym okresie czasu utrzymywanie tego stanu rzeczy, a więc wypłacanie zasiłków naszym zdolnym do pracy, a sprowadzanie obcokrajowców, nie jest dobre i zemści się na naszym regionie.
Andrzej Piedziewicz: Rozmawiałem z panem Grzegorzem Sowulem, współwłaścicielem i prezesem olsztyńskiej firmy działającej w branży motoryzacyjnej. Z jego 40 pracowników w tej chwili 4 to obywatele Ukrainy. Potwierdzał, że polscy bezrobotni przysyłani przez urzędy pracy, nie chcą podejmować pracy lub zatrudniają się na bardzo krótki okres. Ludzie o bardzo niskich kwalifikacjach żądają wysokiej płacy. Czy jesteśmy skazani na taki model: młodzi mieszkańcy regionu jadą za pracą gdzie indziej, a tutejsze firmy muszą coraz częściej sięgać po pracowników spoza Polski?
Wojciech Kowalski: Nie tyle jesteśmy skazani, co jest to swojego rodzaju prawidłowość. Ludzi jadą tam gdzie dostaną bardziej atrakcyjną pracę. Tego się nie uniknie. My kiedyś jeździliśmy na Zachód. A że poziom życia powoli wzrasta to idzie powoli ku dobremu na rynku pracy.
Marek Lewiński: Dobrze, a co z nieprawidłowościami? Słyszałem o dużej firmie działającej na Warmii i Mazurach, które zwolniła część pracowników, teraz zatrudnia ich przez agencję zatrudnienia – sezonowo. Firma ma oszczędności, a agencja chce sięgać po pracowników spoza kraju. Czy to już nie jest przesada?
Wiesław Łubiński: To jest patologia, która powinna być tępiona przez służby. We wszystkim musi być umiar. My wyjeżdżając za pracą na Zachód nie zrujnowaliśmy tamtejszego rynku, więc i nasz rynek nie zostanie zrujnowany przez obcokrajowców. Natomiast nie możemy płacić wyższej płacy za prace nisko wykwalifikowanym pracownikom.
Marek Lewiński: Panowie, czy któryś z Was pokusiłby się o szacunek, ilu tak naprawdę obcokrajowców pracuje na Warmii i Mazurach?
Andrzej Piedziewicz: Mówiliśmy o danych, ale wiemy, że część obcokrajowców uzyskuje zgodę na pracę w Polsce, ale jej nie podejmuje – to przypadek wykryty chociażby w ostatnich dniach w jednej firmie w Nowym Mieście Lubawskim oraz w jednej firmie w Olsztynie. Pracownicy z Ukrainy, którzy mieli tam zjawić się w pracy, nie pojawili się.
Zdzisław Szczepkowski: Skoro nie dojechali, to znaczy, że pojechali gdzie indziej, mając wizę. Dlatego uważam, że jest konieczne uregulowanie tej sytuacji, by pracodawca sprowadzający obcokrajowców był za nich po części odpowiedzialni. Propozycje idą w kierunku wprowadzenia symbolicznych opłat za oświadczenia oraz uzyskiwanie zezwoleń na pracę krótkoterminową z możliwością kontroli, czy obcokrajowcy w danej firmie są rzeczywiście potrzebni.
Wojciech Kowalski: Chcemy, żeby każdy pracownik, w tym obcokrajowiec mógł być członkiem związku zawodowego.
Posłuchaj Debaty.
(as)