Dzieci z Ukrainy potrzebują kilku miesięcy, by zaadaptować się w nowych szkołach
– Dzieci, które trafią do polskich szkół potrzebują kilku miesięcy, by zaadaptować się do nowych warunków, oswoić z klasą, osłuchać z językiem – powiedziała dyrektor Zespołu Szkół z Ukraińskim Językiem Nauczania w Górowie Iławeckim Olga Sycz.
Grupa dzieci, które po wybuchu wojny na Ukrainie przyjechały do Górowa Iławeckiego już chodzi do miejscowej szkoły, w której językiem wykładowym jest ukraiński. Mimo, że uczniowie i nauczyciele w tej szkole mówią po ukraińsku i że wielu uczniów placówki to Ukraińcy, którzy uczą się tu od lat, to dzieci uchodźców nie biorą czynnego udziału w lekcjach.
Potrzebują czasu, by się oswoić, osłuchać, zrozumieć nową rzeczywistość. Jak przyjeżdżali do nas uczniowie z Ukrainy, to potrzebowali zwykle dwóch miesięcy, żeby się przyzwyczaić do nowej szkoły, nauczycieli, wymagań, osłuchania się z językiem polskim, który przecież słyszą w telewizji czy na ulicy. Potrzebowali dwóch miesięcy, by zacząć rozumieć otaczające ich środowisko. Sądzę, że uczniowie, którzy uciekli przed wojną, będą potrzebowali tego czasu jeszcze więcej
– powiedziała Olga Sycz.
Sycz zaapelowała do polskich szkół, do których trafiają uczniowie z Ukrainy „by dać tym uczniom czas”. – Nie odpytywać ich, nie oceniać, nie wymagać. Niech zaczynają rzeczywistość w polskiej szkole od bycia słuchaczem na lekcjach – powiedziała dyrektor szkoły i dodała, że jeżeli uczniowie czegoś powinni się uczyć szczególnie mocno, to języka polskiego. – Na polski warto zwrócić uwagę, bo to pozwala dzieciom poczuć się lepiej, pewniej.
Do ukraińskiej szkoły w Górowie trafiają teraz dzieci szczególnie dotknięte wojną na Ukrainie, placówka czeka właśnie na dwie 16-letnie sieroty. Kilkoro innych ukraińskich dzieci w tej szkole także jest sierotami lub półsierotami. Takim dzieciom wsparcie jest teraz szczególnie potrzebne.
– Mamy psychologa mówiącego po ukraińsku, terminarz porad jest rozpisany co do dnia. Mamy w szkole panią pedagog, kadra jest wyczulona na wszelkie sytuacje kryzysowe – powiedziała Olga Sycz i podkreśliła, by w pomoc dzieciom nie angażowały się osoby bez odpowiedniego doświadczenia czy zaplecza.
Uchodźcy są ludźmi poranionymi, skrzywdzonymi, trzeba wiedzieć, jak nieść im pomoc. Dobre serce i szczera wola nie wystarczą. Proszę, by uchodźcy trafiali do ośrodków pod fachową opiekę, a nie do prywatnych domów, bo to może się źle skończyć i dla Ukraińców, i dla Polaków, którzy ich przyjęli.
Kobiety, które po wybuchu wojny trafiły do Górowa, zostały zaangażowane w pracę na rzecz m.in. podziału pomocy humanitarnej. – One potrzebują pracy, żeby zająć czymś głowę, a nie siedzenia na kanapie – podkreśliła Sycz.
Autorka: J. Kiewisz-Wojciechowska (PAP)
Redakcja: A. Niebojewska