Nowe seriale i nowe powieści
Najwyższy czas na powrót do pióra po jesiennej przerwie (grypa) i napisać coś o serialach szeroko reklamowanych pod koniec lata, właśnie dobiegających do końca swego ekranowego życia. Pierwszy z nich to „Westworld”, nowy serial amerykański, opisujący specyficzny Park Rozrywki, bez disneyowskich postaci, bez dinozaurów, bez piratów. „Westworld” to Park z Dzikiego Zachodu z najpiękniejszymi niewiastami, spędzającymi swój wolny czas od domowych obowiązków w ówczesnych pubach czyli saloonach z rewolwerowcami, bandytami, kawalerią, rozbitkami po Wojnie Secesyjnej, Indianami, ciągłą strzelaniną. To właśnie w tym miejscu bohaterowie serialu realizują swoje mordercze marzenia.
Strzelanina, nadużywanie mocnych trunków, bijatyka i wspomniane już piękne dziewczęta, to zupełnie niezły sposób na spędzanie długiego weekendu, tak by powiedziało wielu moich kolegów, ja wstrzymam się od głosu bo życie jeszcze mi miłe. Ale serial mi się podobał i liczę na kontynuację, która pojawi się dopiero w 2018 roku.
Drugi serial to nasz rodzimy „Belfer” z Maciejem Stuhrem w roli głównej. Serial jest fajny i jest jak wspomniałem nasz, regionalny, bo dzieje się tu pod Elblągiem w naszych lasach, nad naszymi jeziorami. Serial jest wyjątkowo sprawnie zrealizowany, dobrze napisany przez parę scenarzystów w tym naszego Jakuba Żulczyka, który jest ze Szczytna. Żulczyk, świetnie pisze i ciekawie mówi o ważnych, współczesnych sprawach. Aktorzy dobrzy i świetnie dobrani, obok Stuhra: Grzegorz Damięcki, Magda Cielecka, Robert Gonera, Piotr Głowacki, Łukasz Simlat czyli absolutna czołówka naszego aktorstwa. A sama opowieść, bo to przecież jest najważniejsze jest fascynująca, trochę blisko Twin Peaks, ale bez przesady, główna tajemnica to śmierć, młodej ładnej dziewczyny, ale zagadek jest tam znacznie więcej.
Jeszcze dwa słowa o literaturze, każdą wolną chwilę wykorzystuję na to by sobie poczytać, ostatnio pochłonąłem „Hipotermię” Arnaldura Indridasona, islandzkiego pisarza, autora świetnych kryminałów, rozgrywających się w Reykjaviku. „Hipotermia” to niezwykle smutna książka przepełniona smutkiem, lękiem, śmiercią i melancholią, rewelacyjna powieść na listopadowe wieczory.
Kinoman
(jhopf/kpias)