Drugi brzeg
Tomiki poetyckie nie służą do czytania – są po to, aby z nimi obcować. Maksyma ta jak najbardziej odnosi się do debiutanckiego zbiorku wierszy Dariusza Szymanowskiego, zatytułowanego „Drugi brzeg”. Szymanowski to młody, dwudziestoośmioletni poeta z Olsztyna, choć obecnie mieszkający daleko, w Świętochłowicach. Publikował w znanych periodykach kulturalnych m.in. „Twórczości”, „Opcjach”, „Portrecie”, jest stypendystą Marszałka Województwa Warmińsko-Mazurskiego.
Czytając pierwsze wiersze z tej cienkiej książeczki wydanej przez olsztyńską Wojewódzką Bibliotekę Publiczną, poczułem się, powiedzmy: bardzo pozytywnie zaskoczony ( żeby już nie przesadzać ze słowem „zachwyt” ). Autor odrzuca modne sztafaże nowoczesności, nie kryguje się z pseudoeksperymentami, nie chce na siłę zaistnieć u odbiorcy jako osobowość mroczna, intrygująca, skomplikowana a przez to niezrozumiała – co czyni wielu jego kolegów po piórze. Przeciwnie – pisze językiem klarownym, precyzyjnym. O sobie, swoim miejscu w czasie, o świecie i o ludzkim przeznaczeniu – o tym, o czym liryka mówi od z górą dwóch tysięcy lat i czego przez następne dwa tysiące z pewnością nie wyczerpie.
Coś we mnie mówi / zupełnie jakby chciało, abym i ja / powiedział że nic z tego / nie zostało odkryte.
Raz jeszcze pomieścił ciebie / pomiędzy kciukiem a / palcem wskazującym / drogę.
Jak dobrze, że Nic / nie trwa jednak wiecznie ponad /
Wszelką wątpliwość
Tytułowy „Drugi brzeg” tkwi głęboko w nas i uosabia wszystko to, co niewypowiedziane, co pulsuje pod skórą świata materii, steruje ludzkimi losami, pobudza uczucia i marzenia. Ty, człowiek, nigdy nie jesteś w jednym miejscu, jesteś zawsze „pomiędzy”: „kciukiem a palcem wskazującym drogę”, jak w tej świetnej przenośni albo jak mleko przelewane na obrazie Vermeera, zdobiącym okładkę – pomiędzy brzegiem dzbanka i wnętrzem glinianego naczynia.
Szczególne wrażenie zrobił na mnie wiersz pt. „Strach”:
Zwinięty w kłębek siedzi we mnie /zna dobrze aktualne położenie/ ciała, bieg myśli, rytm oddechu.
Niewiele nas łączy / Oprócz metryki / daty śmierci / Jedynie zwątpienie.
(…)
Lecz póki co / nie pyta, milczy, robi swoje (…)
Na starość / ukazuje się w bruzdach / na policzku /
I tylko po tym można poznać / częstotliwość jego odwiedzin
Mają rację recenzenci wskazujący na obrazowość, wręcz „fotograficzność” wierszy Szymanowskiego. I nie chodzi tu wcale o dokładne opisywanie przedmiotów czy sytuacji, ale o magię utrwalonego, nieruchomego obrazu, który nie tylko przez poetów może być odczytywany jako metafora. Tak dzieje się w wierszu pt. „Album” zadedykowanym rodzicom. Przyznaję – wzruszył mnie jak rzadko co i rzadko kto we współczesnej poezji.
(…)
Dopóki nikt nie zaleje ich / herbatą, mogą stać bezpiecznie / w cieniu drzewa.
Zawsze ten sam grymas / Te same – urwane w pół słowa / gesty i podróż przerwana / tuż nad ziemią / której nigdy już nie dotknie / zgrabna noga w spódniczce mini.
(…)
Taki jest właśnie koniec / – pomiędzy jedną / a drugą stroną?
Przeciwnie. / Mówią wszystko, nie pytając o nic.
W dzisiejszych czasach trudno mówić czy pisać o poezji. Na skomercjalizowanym rynku wydawniczym całkowicie już zeszła do artystycznej niszy. W porównaniu do lat 90-tych czy jeszcze wcześniejszych znacznie spadło zainteresowanie nią czytelników, ale z drugiej strony, w gronie jej twórców zabrakło wielkich, nieprzeciętnych osobowości. Mam nadzieję, że ten niekorzystny trend odwróci pojawienie się talentów takich jak Dariusz Szymanowski.