„ŻYCIE PEŁNE WYZWAŃ” MARIANA FILIPKOWSKIEGO
Nie wszystkie książki zdobią półki bestsellerów, ale to nie znaczy, że te nie będące hitami sprzedaży, nie liczące na masowego czytelnika, nie są ludziom potrzebne. Wszystkim zainteresowanym przeszłością naszego regionu, badaczom i wielbicielom biografii sygnalizuję ukazanie się nowego historycznego źródła – tomu wspomnień i refleksji pt. „Życie pełne wyzwań” Mariana Filipkowskiego.
Autora zna każdy, kto w naszym województwie zajmował się kulturą i edukacją. Był wieloletnim dyrektorem Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Olsztynie. „Życie pełne wyzwań” to rodzaj dokumentacji życiowych dokonań połączonej z wątkami autobiograficznymi. Marian Filipkowski urodził w roku 1935 w Filipkach Małych, dawnym zaścianku szlacheckim na pograniczu mazursko-podlaskim, niedaleko Grajewa i Szczuczyna. Do roku 1939. przebiegała tamtędy granica Polski i Niemiec, biało-czerwony, graniczny słup stał na łące należącej do ojca Autora.
Z bibliotekarstwem związał się od młodości. Jeszcze jako uczeń klasy maturalnej został instruktorem Biblioteki Powiatowej w Piszu. Planował studia prawnicze, zaczął nawet studiować prawo na Uniwersytecie Warszawskim, ale powołanie bibliotekarza okazało się silniejsze. Pracował w Piszu, Ełku, Grajewie i Braniewie. Czasy były szczególne. Na Ziemiach Odzyskanych władze starały się jak najintensywniej propagować polską kulturę, pokrywając dawne Prusy Wschodnie siecią punktów bibliotecznych, organizując prelekcje, konferencje czytelnicze, konkursy. Przy okazji sączono również propagandę stalinowską, ale ta – jak pisze Autor – była skrzętnie i po cichu odrzucana przez wiejskiego czytelnika, ponad dzieła realizmu socjalistycznego przedkładającego narodową klasykę literatury. Trudno zresztą uniknąć tu kontrowersyjnych ocen. Z jednej strony intensywnie promowano czytelnictwo, z drugiej Autor podaje, że w roku 1951 ówczesne Ministerstwo Kultury wydało tajny „indeks ksiąg zakazanych”, nakazujący usunąć z bibliotek 1682 niepoprawne politycznie tytuły. Wśród nich Miłosza i Baczyńskiego, a reportaż Żeromskiego z wojny bolszewickiej pt. „Probostwo w Wyszkowie” był niedostępnym bibliotecznym „prohibitem” jeszcze w latach 70-tych ubiegłego wieku.
Smakowitą ciekawostką pracy Mariana Filipkowskiego są opisy wieczorów autorskich. W latach 60-tych zapraszał do bibliotek eksponowane postacie ówczesnej publicystyki i życia literackiego. Gościli tam Aleksander Kamiński, Michał Rusinek, popularny autor radiowych gawęd przyrodniczych dr Jan Żabiński. Spotkanie ze Stanisławem Strumph Wojtkiewiczem, dawnym korespondentem wojennym w armii gen.Andersa, trwało od godziny 19-tej do 4-tej nad ranem.
Filipkowski nie unikał też ówczesnych twórców skazanych przez władze na milczenie. Osobiście dotarł w Warszawie do mieszkania Pawła Jasienicy, który przyjął zaproszenie na pięć spotkań autorskich. A tak opisuje przyjazd Janusza Szpotańskiego, piętnowanego przez samego Gomułkę autora słynnej satyry politycznej „Cisi i gęgacze”:
Pojawił się w bibliotece zziębnięty i skrajnie wygłodzony, a przy tym licho ubrany i w mocno sfatygowanych butach, powiązanych w kilku miejscach drutem. Tak wyglądał bezrobotny intelektualista (…).(…) poprosiłem żonę o przygotowanie obfitego obiadu z dużą ilością schabowych oraz butelką modnej wówczas wódki z kłoskiem. Jadł łapczywie i długo, jakby na dziś i na jutro (…). W Grajewie wygłosił cztery prelekcje na temat polskiej i obcej prozy współczesnej (…). Swym bogactwem wnętrza zachwycił, lecz wyglądem intrygował.(…), gdyby moje władze dowiedziały się o jego dysydenckiej działalności, to zapewne z hukiem wyleciałbym z pracy na bruk (…). Odjechał z prowiantem przygotowanym na kilka dni przez Żonę.
Jednak przeważająca część „Życia pełnego wyzwań” to dokumentacja codziennej, ciężkiej pracy. Opisy projektów dotyczących modernizacji bibliotek, przedsięwzięć organizacyjnych, naukowych, popularyzatorskich. Znajdziemy tu także sylwetki wybitnych bibliotekarzy z regionu, na pewno wielu z Państwa kiedyś lub obecnie znanych osobiście.
Na książkę Mariana Filipkowskiego zwracam uwagę także w hołdzie bibliotekom i ich pracownikom. Ich roli, zwłaszcza w małych miejscowościach, w szkołach, nic nie zastąpi. Żadna wirtualna przestrzeń, żaden najszybszy nawet internet nie zastąpi tej specyficznej, pełnej skupienia i zapachu papieru ciszy bibliotecznych regałów. A przecież są ludzie, którzy w imię fałszywej nowoczesności i fałszywej ekonomiki chcieliby je likwidować.
Włodzimierz Kowalewski