Znowu o wojnie
To jest ten czas gdy zazwyczaj piszę o wojnie, tej drugiej światowej, oczywiście nie są to wielkie rozważania historyczne, jedynie refleksje z perspektywy sali kinowej i wygodnie usytuowanej kanapy w domu przed telewizorem.
Dzisiaj proszę Państwa będzie o dwóch amerykańskich nowych filmach wojennych o: „Obrońcach skarbów” Georga Clooneya i „Furii” Davida Ayera. Akcja obydwu filmów rozgrywa się w tym samym czasie i miejscu, mianowicie na froncie zachodnim, w kwietniu 1945 roku.
„Obrońcy skarbów” to film o specjalnej jednostce historyków i znawców sztuki, powołanej do życia przez amerykańskie władze. Oddział ten miał wyjątkowe zadanie do wykonania, odnaleźć dzieła sztuki zrabowane przez Niemców w okupowanych krajach w czasie drugiej wojny światowej.
Drugi film czyli ″Furia”, to typowy film wojenny opowiadający o misji straceńców, trochę tu mamy patosu, ale ogląda się dobrze, zwłaszcza że film jest bardzo dobrze zrealizowany, świetnie zagrany. Pochwała należy się zwłaszcza Bradowi Pittowi, dawno nie widziałem go w tak dobrej formie i roli.
Jakiś czas temu widziałem go w koszmarnym filmie, w którym walczył z plagą Zombie, to chyba film „World War Z” i był to moim zdaniem totalny niewypał, nawet zastanawiałem się dlaczego Pitt tam zagrał i mam gotową odpowiedź, dla pieniędzy, bo nie dla sławy i chwały. Natomiast w „Furii” Pitt stanął na wysokości zadania, stworzył wyrazistą, wiarygodną postać weterana wojennego, dowódcy czołgu. W filmie interesująco pokazano ostatnie dni wojny, fanatyzm pokonanych Niemców, okrucieństwo wojny, błoto i klimat tych kwietniowych dni. Jak Państwo wiecie Niemcy bronili się do samego końca, wszak były to ostatnie chwile wojny totalnej, do wojska powołano dzieci i starców, a SS terroryzowało wszystkich dookoła. To były potworne czasy, ale i bohaterskie – co z powodzeniem pokazano w „Furii”.
„Obrońcy skarbów” są mniej widowiskowi, mniej bohaterscy, ale jest to także ważny film. Wojna wszak to nie tylko front i naloty bombowe, to też powrót do życia. Specjalny oddział Armii USA, o którym już wspominałem, zapisał się w annałach historii drugiej wojny światowej nie szlachetnym wojennym bohaterstwem a odzyskaniem wspaniałych dzieł sztuki dokumentujących naszą kulturę i europejskie dziedzictwo.
Ci mniej znani bohaterowie uratowali większość dzieł, jednak jak Państwo wiecie, część została zniszczona w trakcie działań wojennych, a także sporo trafiło do magazynów muzealnych np: w Związku Radzieckim, gdzie prawdopodobnie spoczywają do dzisiaj, chociaż mamy już do czynienia z Rosją, czyli „zupełnie innym″ państwem. Cieszę się, że powstają i takie, i takie filmy, bo pozwala to nam widzom na zobaczenie wojny w szerszej perspektywie.
Kinoman
(jhop/bsc)