Ptaki z różnych zakątków świata w Olsztynie
Są kolorowe, rozśpiewane i egzotyczne, pochodzą bowiem z Australii i Afryki. Ptaki z różnych zakątków świata można było oglądać w olsztyńskich Spichelerzu.
Jak to się dzieje, że papugi i kanarki trafiają do Polski legalnie? Najczęściej egzotyczne ptaki nie trafiają nad Wisłę bezpośrednio z dalekich krajów. Zwykle przywożone są z dużych targów na zachodzie Europy. Jedna z tego typu giełd dwa razy do roku organizowana jest w holenderskim Zwolle. Tam papugi i inne ptaki przywożone są samolotami. Hodowcy mają w czym wybierać, często prezentuje się tam około 100 tysięcy zwierząt.
Posłuchaj relacji Marka Lewińskiego
– Wszystkie ptaki, które są wnoszone na taką giełdę, są sprawdzone pod względem legalności – powiedział Polskiemu Radiu Olsztyn Bogusław Dziubiński, prezes Związku Hodowców Kanarów i Ptaków Egzotycznych w Olsztynie.
Targi odbywają się w ogromnych halach, które są zamkniętymi obiektami. Nie wejdzie się do nich z ptakiem, który nie posiada certyfikatu i nie znajduje się pod opieką służby weterynaryjnej. Każdy, kto kupi tam ptaka dostanie odpowiedni dokument. Następnie trzeba go zarejestrować. W przypadku Olsztyna należy wybrać się do wydziału środowiska urzędu miasta. Biurokracja jest, ale to wszystko dla naszego bezpieczeństwa.
Ptaki często pochodzą z tropików, dlatego muszą być regularnie leczone, badane i kontrolowane. Jak mówi hodowca w Olsztyna Zbigniew Korpal, większość ptaków hodowanych na kontynencie europejskim to potomkowie tych ptaków, które były przywiezione do nas na początku XX wieku.
W tej chwili, na przykład z Australii, nie wywiezie się żadnego ptaka. Zakaz dotyczy zarówno zwierząt, jak i jajek. Przepisy te dziwią hodowców. Na przykład kakadu jest w Australii ptakiem, do którego się regularnie strzela, bo jest uznawany za szkodnika. To ptak niszczący różnego rodzaju plantacje, a mono to wywozić go nie wolno. Inaczej wygląda sprawa w Afryce, ale prawda jest taka, że legalnych importerów jest niewielu.
Ptaki egzotyczne są drogie. Trzeba za nie zapłacić od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Żeby je hodować potrzeba sporo cierpliwości, nie mniej pieniędzy, ale także odporności na biurokrację. Każdy z nich powinien mieć odpowiedni certyfikat.
Posłuchaj relacji Marka Lewińskiego
(lew/bsc)