„W listopadzie opadają liście, umiera piękno i odchodzi lato. To nam przypomina, że my też przemijamy”.
2 listopada – Dzień Zaduszny, to dzień zadumy i modlitwy za zmarłych, którzy jeszcze nie są w Niebie. Wielu wiernych, tak jak 1 listopada idzie do kościoła, odwiedza groby bliskich, zapala znicze, wspomina wszystkich zmarłych i modli się za dusze przebywające w czyśćcu.
Dziś w Bliższych spotkaniach o Zaduszkach i przemijaniu.
Ksiądz doktor Krzysztof Bielawny, kapelan Domu Pomocy Społecznej w Grazymach był gościem Agnieszki Lipczyńskiej i Krzysztofa Kaszubskiego.
K. Kaszubski: Czy może nam Ksiądz wyjaśnić, czym się różni 1 listopada w tradycji Kościoła od 2 listopada?
K. Bielawny: 1 listopada Kościół obchodzi uroczystość Wszystkich Świętych, kiedy to wspominamy tych, którzy już osiągnęli Niebo. Plejada tych postaci jest przeogromna, bo przecież od początku chrześcijaństwa patrzymy na męczenników, na wyznawców wiary. Niektórych możemy wymieniać i wspominać z imienia. Ale nie tylko. Przecież Kościół, kanonizując osoby, wskazuje nam drogowskazy, postacie, które poprzez pobożne życie są dla nas przykładami w drodze ku Niebu. 1 listopada, to uroczystość wszystkich naszych Patronów, Świętych, którzy są w Niebie.
K. Kaszubski: Których są setki, jak nie tysiące?
K. Bielawny:Przypuszczam, że w tym przypadku miliony. Natomiast w dobie komunizmu nam się to rozjechało. Pamiętamy doskonale, jak na 1 listopada używano określenia Dzień Zmarłych, żeby zatrzeć uroczystość Wszystkich Świętych. Kiedyś – przed i tuż po II wojnie światowej – uroczystość Wszystkich Świętych odbywała się w atmosferze radosnej. Natomiast 2 listopada, to Dzień Zmarłych. Wtedy urządzano procesje na cmentarzach, modlono się za zmarłych. Ten miszmasz, który pozostał po dobie komunizmu jest dzisiaj trudny do rozróżnienia, ale 2 listopada rozpoczyna się cykl modlitw za naszych bliskich zmarłych. Kościół chce nam pokazać, że mamy z jednej strony Niebo, ale z drugiej strony mamy ogromne rzesze ludzi, naszych Braci i Sióstr, którzy zmarli, ale nie osiągnęli jeszcze Nieba. Potrzebują naszej modlitwy, bo przebywają w czyśćcu. Dlatego też nasza modlitwa jest powinnością pomocy tym, którzy odeszli.
A. Lipczyńska: Dzień 2 listopada jest czasem modlitwy i refleksji. Jak w dzisiejszych czasach kultu piękna i młodości mówić o przemijaniu? Jak w przemijaniu znaleźć sens życia?
K. Bielawny: Człowiek, który przeżyje trochę czasu, załóżmy 40-50 lat i więcej – przemijanie bardzo jasno widzi na sobie i na rodzinie. Wtedy już więcej przyjaciół jest po tamtej stronie. Idąc na cmentarz widzi imię i nazwisko swojego kolegi, gdzie indziej swojej koleżanki. To przemijanie jest bardzo empiryczne. Natomiast proszę o śmierci rozmawiać z człowiekiem, który jest nastolatkiem, lub ma 20 lat. To nie jest natura człowieka, żeby myślał o śmierci. On myśli o studiach, o rozwoju, o małżeństwie, o karierze zawodowej. Taka jest natura człowieka.
Posłuchaj rozmowy z ks. Krzysztofem Bielawnym
„Listopad sam w sobie zachęca do refleksji. To właśnie wtedy częściej myślimy o przemijaniu. Spójrzmy choćby na przyrodę. Rośliny o tej porze roku obumierają. A po pewnym czasie, wiosną, znów budzą się do życia. Podobnie jest z człowiekiem. Człowiek po śmierci nie umiera, tylko przechodzi do innego życia” – ks. Paweł Hardej z Gorzowa.
Tomasz Rumszewicz – żeglarz, trener żeglarski, były zawodnik, a w tej chwili i biznesmen był gościem Agnieszki Lipczyńskiej i Krzysztofa Kaszubskiego.
K. Kaszubski: Zdarza mi się z Tobą odbywać różne rozmowy. Twoje przemyślenia życiowe zawsze mnie zastanawiają, zawsze patrzę na świat zupełnie inaczej dzięki Twoim oczom. W pewnym momencie odkryłem – po 10 latach naszej znajomości, że nie jesteś już po pięćdziesiątce a po sześćdziesiątce?
T. Rumszewicz: Tak, to prawda. To, że nie przeminąłem jeszcze do końca, to też prawda, bo jestem tutaj. Te rozmowy rzeczywiście są fajne, ale myślę, że bierze się to z wielu rzeczy. Po pierwsze: mamy sobie co powiedzieć. To jest ciekawe i sympatyczne. Trochę tego życia jednak już poznaliśmy – to też jest ważne. Myślę, że mamy dobre odniesienie do niego, dystans, spokój – pozwala nam to potem fajnie oceniać.
A. Lipczyńska: O przemijaniu rozmawiacie?
K. Kaszubski: Też, zdarza nam się o przemijaniu.
T. Rumszewicz: Tak, głównie o przemijaniu meczów hokejowych, zarówno przegranych jak i wygranych. Głównie omawiamy oczywiście wygrane.
K. Kaszubski: Ale rozmawiamy o tym, jak wygląda życie, o tym, że kiedy zaczynamy, to jesteśmy bardzo narwani i myślimy, że odniesiemy zaraz sukces, a na sukces trzeba popracować. Czasami trzeba zwolnić i zastanowić się nad tym, czy gdzieś nie popełniło się błędu.
T. Rumszewicz: Tak, z tym się zgadzam. Ja jestem takim modelem – długodystansowcem, czyli kimś, kto planuje z dużym wyprzedzeniem i realizuje cele cierpliwie. Daję sobie czas na wszystko. Nie ma nerwowego startu, szybkiego zatrzymania i zastanowienia, co ja zrobiłem, albo, że nic nie zrobiłem.
Posłuchaj rozmowy z Tomaszem Rumszewiczem
Redakcja: A. Dybcio za D. Kucharzewska