Urzędnik z Ostródy nie zapłaci za błąd, który popełnił
Urzędnik starostwa powiatowego w Ostródzie nie musi płacić 45 tysięcy złotych odszkodowania. To decyzja Sądu Rejonowego, który oddalił powództwo prokuratury. Chodzi o wydanie błędnego pozwolenia na budowę domu zbyt blisko ściany lasu.
Początkowo urzędnik mógł zapłacić odszkodowanie dobrowolnie, ale pieniądze nie zostały przelane. Dlatego sprawa trafiła do sądu. W ocenie śledczych urzędnik powinien zapłacić 12-krotność swojego wynagrodzenia, bo działał nieumyślnie. Gdyby wina była umyślna, to prokuratura zażądałaby od niego pełnej kwoty wypłaconej inwestorowi przez starostwo, czyli ponad 95 tysięcy złotych. Urzędnik nie musi jednak płacić ani złotówki.
Jak doszło do tego błędu? Właściciel działki uzyskał pozwolenie na budowę domu zbyt blisko ściany lasu, co zauważył miejscowy leśniczy dopiero wówczas, gdy były już wylane fundamenty. Decyzję o pozwoleniu unieważnił wojewoda warmińsko-mazurski, a z tego powodu trzeba było przerwać pracę. Budowa stoi niedokończona do dziś. Inwestor wytoczył powiatowi powództwo o zwrot poniesionych szkód, które wygrał przed Sądem Okręgowym w Elblągu. Śledczy twierdzą, że naruszenia w prawie przy okazji wydawania tej decyzji były rażące.
Sąd oddalił dziś (26 września) powództwo prokuratury przeciwko Danielowi R. Proces rozpoczął się o 9 rano, a zakończył już popołudniu. Dodatkowo, zgodnie z tym wyrokiem Prokuratura Okręgowa w Elblągu ma zwrócić pozwanemu urzędnikowi prawie 5 tysięcy kosztów procesu. W ustnym uzasadnieniu powodów oddalenia pozwu sąd przyznał, że pozwany urzędnik dopuścił się niedbalstwa, więc ponosi winę za wydanie błędnej decyzji. Jednak – według sądu – odpowiedzialność powinna rozłożyć się na dwie osoby, bo Daniel R. jedynie zatwierdzał dokumenty przygotowane przez innego z urzędników.
Jednym z powodów uchylenia decyzji budowlanej było usytuowanie budynku zbyt blisko lasu, czego urzędnicy nie sprawdzili lub źle zinterpretowali przepisy w tej sprawie. Pozwolenie na budowę było też niezgodnie z decyzją o warunkach zabudowy. Jednak, w ocenie sądu w tym przypadku, urzędnicy zostali wprowadzeni w błąd, bo w jednym z dokumentów dostarczonych do starostwa ktoś usunął najważniejszy wers. W tej sprawie prokuratura prowadziła postępowanie karne i stwierdziła, że doszło do przestępstwa, ale nie ustaliła, kto je popełnił.
Według sądu, gdyby powiat ostródzki „należycie reprezentował swoje interesy”, to mógłby skutecznie bronić się przed roszczeniami inwestora. Były bowiem przesłanki świadczące, że budowa mogła zostać rozpoczęta jeszcze przed uzyskaniem pozwolenia, czyli być początkowo samowolką.
Urzędnik Daniel R. mówił w sądzie, że w dokumentacji nic nie wskazywało na to, że dom ma stanąć na działce graniczącej z lasem. – Nie było tak żadnych oznaczeń graficznych, które wskazywałyby że ten teren jest porośnięty lasem – wskazywał pozwany urzędnik. Dlatego, według adwokata Adama Wygonowskiego, przy okazji tego procesu, nie było mowy o „niedbalstwie”, które prokuratura zarzucała urzędnikowi. – Chcę przedstawić sądowi szereg okoliczności, które mogą wpływać na ocenę, czy w istocie urzędnik dopuścił się niedbalstwa przy wydaniu tej decyzji – mówił adwokat.
Możliwość wyciągnięcia finansowych konsekwencji wobec urzędników wprowadziła Ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa, która weszła w życie 17 maja 2011 r. Miała ona przeciwdziałać niekompetencji urzędników. Mecenas Adam Wygonowski podnosił, że to martwy przepis. Zupełnie innego zdania była prokurator Marzenna Sikorska z Prokuratury Okręgowej w Elblągu. – Zwykle upływa kilka lat zanim ktoś skorzysta z tej ustawy, bo musi być wyczerpany pełny tok administracyjny, a następnie sądowy – podkreślała w sądzie.
Do wydania błędnej decyzji budowlanej doszło jeszcze w poprzedniej kadencji samorządu. Obecny starosta ostródzki Andrzej Wiczkowski po objęciu stanowiska zobowiązał wszystkich pracowników do ubezpieczenia się od odpowiedzialności cywilnej. Wcześniej takich ubezpieczeń nie mieli, co oznacza, że ewenteualne konsekwencje błędów musieliby pokrywać z własnej kieszeni.
Posłuchaj relacji Marka Lewińskiego
Cywilny proces urzędnika z Ostródy był jedną z pierwszych prób zastosowania tych przepisów w skali kraju.
(lew/pap/bsc)