Olsztyn, Aktualności, Regiony
Śmierć w domu – i co dalej? Z powodu przestarzałych przepisów rodzina zmarłego może czekać na lekarza kilkanaście godzin
Gdy człowiek umiera we własnym domu, konieczne jest wezwanie lekarza, który wypisze kartę zgonu. Okazuje się, że cała procedura może przysporzyć wielu problemów.
Karta zgonu potrzebna jest do zakładu pogrzebowego, który przewozi zwłoki do prosektorium. Czas – zwłaszcza w upały – jest w tej sytuacji kluczowy.
Z naszą rozgłośnią skontaktowała się słuchaczka, której siostra i jej 10-letni syn przeżyli podwójną traumę po śmierci ojca (i zarazem dziadka), z którym mieszkali. Pogotowie odmówiło przyjazdu, bo w załodze karetki są sami ratownicy medyczni, którzy nie mają uprawnień do wystawiania takiego dokumentu.
To samo spotkało siostrę słuchaczki w najbliższej przychodni, bo mężczyzna nie był tam zapisany. Zgodnie przepisami, które uchwalono 50 lat temu, kartę zgonu powinien wystawić lekarz, u którego w ciągu ostatnich 30 dni pacjent się leczył. Ale ten może przyjść do mieszkania dopiero po godzinie 18 przy okazji wizyt domowych. Można się też zwrócić do opieki ambulatoryjnej, ale również w tym wypadku lekarz może przyjechać dopiero po 18. Dochodzi więc do sytuacji, w której ciało może leżeć w domu prawie dobę.
Dr Mirona Filisikowska-Wilczek z Warmińsko-Mazurskiej Izby Lekarskiej wylicza więcej absurdów, związanych z przestarzałymi przepisami. Twierdzi, że gdyby ich przestrzegać, to do wypisania karty zgonu musiałby pojechać np. okulista, który dwa tygodnie wcześniej usuwał pacjentowi zaćmę. Przepisy mówią także o tym, że taką czynność powinien wykonać lekarz z przychodni rejonowej, a przecież rejonizacji już nie ma – dodaje dr Filisiewicz-Wilczek.
Nowe przepisy miały być gotowe w 3 kwartale tego roku, jednak już wiadomo, że czas ten zostanie przekroczony.
Posłuchaj relacji Doroty Grzymskiej
Autor: D. Grzymska
Redakcja: K. Ośko